[English] I've been busy a bit recently, but it was the result of working days, but I have done three lazy days today. During the night I was at work, and in the morning straight after work I went with my friend to a distance of 60 km Chimay, where the Cycling Tour des Trappistes - Chimay Classic was organized today. Everyone could choose between three distances of 50, 80 or 116 km. Because it would be the first such cycling race in my life, I thought I would go only 80 km, but my friend persuaded me to 116 km and that's how I went today.

In addition to the difference in length, each of the distances had a different level of difficulty in the form of uphills, on the shortest distance there were only two and it was quite easy, at 80 km were the same two as before and an additional 5 km uphill drive with an average elevation of about 6% (really arduous one ), while on the longest distance was additional uphill about 3-kilometer long. Of course, these are only the hardest ones, there were a few minor ones, which all together were hard.

From the very beginning there was a very fast pace, we rode in a larger group, only about 20 km the peloton split and stretched on one of the uphill. The friend with whom I rode, he escaped me a little, but fortunately there were other riders with whom we continued to drive together, helping each other, giving changes. About 35 km was the first nutritional point, where my friend waited for me, I quickly refilled the water bottle, filled up the sugars with a piece of cake and we went on our way together. We were doing very well to the beginning of the 5-kilometer driveway, where I felt that I had problems with the chain, jumped, until finally he fell twice. On the second time I noticed that one of the clasps jumped out and the chain was sticking to only one side. After previous experience, I had a repair kit with me and quickly replaced the damaged link and replaced it with a new quick link. In the meantime, the friend passed the fall, because on the flat he looked behind me and raided the curb. But these were the only adventures that made it difficult for us to ride.

When I was repairing the chain, dozens of cyclists passed me, about ten of them we caught up in the rest of the route. Before the second nutritional point, we caught up with the cyclist with whom I rode in the initial part of the route for some 10 km. After replenishing the supplies, he followed us in the hope of staying on the wheel, but we left him quite quickly, or better said he could not keep up. On the last big uphill, my friend drove away for about 500 meters, I already felt signs of fatigue, but I still had some power to catch up with him. And so, we went together till two kilometers before the finish line, where on the penultimate 400-meter uphill I gave up and he left me again. I reached the finishing line a moment after him, glad that I managed it.

Finally, the prize, in the form of a small Chimay beer, I laughed that you need to have something with your head to bother over 4 hours on a bike to drink a free beer: D

While driving, I was focused on the ride, so only photos are from the start and the final beer, but you can see that the moods were good at the start and at the finish line.

[Polski] Ostatnio się trochę obijałem, ale było to wynikiem dni pracujących, ale trzy leniwe dni odrobiłem dzisiaj. W nocy byłem w pracy, a z samego rana prosto po pracy pojechałem z kolegą do odległego o 60 km Chimay, gdzie był organizowany dziś Cycling Tour des Trappistes - Chimay Classic, czyli event kolarski. Do wyboru była jazda na trzech dystansach 50, 80 i 116 km. Ponieważ byłby to pierwszy taki kolarski wyścig w życiu, to myślałem pojechać tylko 80 km, ale kolega namówił mnie na 116 km i tak też dziś pojechałem.

Oprócz różnicy długości, każdy z dystansów miał różny poziom trudności w postaci podjazdów, na tym najkrótszym były tylko dwa i to dość łatwe, na 80 km były te same dwa co wcześniej i dodatkowo blisko 5 kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu około 6% (naprawdę dawał w kość), natomiast na najdłuższym dystansie dodatkowo był jeszcze blisko 3 kilometrowy podjazd. Oczywiście to tylko te najcięższe, było jeszcze kilka pomniejszych, które wszystkie razem dały nieźle w kość.

Od początku było bardzo szybkie tempo, jechaliśmy w większej grupie, dopiero około 20 km peleton się podzielił i rozciągnął na jednym z podjazdów. Kolega z którym przyjechałem, uciekł mi trochę, ale na szczęście byli inni kolarze, z którymi wspólnie kontynuowaliśmy jazdę, wspomagając się nawzajem, dając zmiany. Około 35 km był pierwszy punkt odżywczy, gdzie czekał na mnie kolega, szybko tylko uzupełniłem bidon do pełna, uzupełniłem cukry kawałkiem ciasta i ruszyliśmy wspólnie w dalszą drogę. Szło nam bardzo dobrze do początku 5-cio kilometrowego podjazdu, gdzie poczułem, że mam problemy z łańcuchem, przeskakiwał, aż w końcu spadł mi dwa razy. Dopiero za drugim razem zauważyłem, że jedna z zapinek wyskoczyła i łańcuch trzymał się tylko na jednej stronie. Po wcześniejszych doświadczeniach miałem ze sobą zestaw naprawczy i szybko wypiąłem uszkodzone ogniwo i zastąpiłem je nową szybkozłączką. W międzyczasie kolega zaliczył upadek, gdyż na wypłaszczeniu oglądał się za mną i najechał na krawężnik. Ale to były jedyne przygody, które utrudniały nam jazdę.

Gdy naprawiałem łańcuch minęło mnie kilkudziesięciu kolarzy, około dziesięciu z nich dogoniliśmy w dalszej części trasy. Przed drugim punktem odżywczym dogoniliśmy kolarza z którym jechałem w początkowym fragmencie trasy przez jakieś 10 km. Po uzupełnieniu zapasów ruszył za nami z nadzieją na utrzymanie się na kole, ale dość szybko mu odjechaliśmy, lub lepiej powiedzieć nie dał rady za nami nadążyć. Na ostatnim z podjazdów mój kolega odjechał mi na około 500 metrów, już czułem oznaki dużego zmęczenia, ale wykrzesałem jeszcze trochę mocy, żeby go dogonić. I tak razem jechaliśmy do dwóch kilometrów przed metą, gdzie na przedostatnim 400 metrowym podjeździe poddałem się i mi odjechał znowu. Dojechałem na metę chwilę po nim, zadowolony, że dałem radę.

Na koniec nagroda, w postaci małego piwa Chimay, śmiałem się, że trzeba mieć coś z głową, żeby męczyć się ponad 4 godziny na rowerze, żeby napić się darmowego piwa :D

W czasie jazdy byłem skupiony na jeździe, więc tylko zdjęcia ze startu i finałowego piwa, widać jednak, że humory dopisywały na starcie i na mecie.

General info about ride

---

Map

---

---

Laps data

---

If you want see my ride on STRAVA and 3D video from RELIVE here you go!

---

Link the challenge

---

40802

Cycling, Daily Activity