Wóz Drzymały - Sunset Riders

in #polish6 years ago (edited)

Witam po raz kolejny wszystkich zainteresowanych starymi grami Arcade w kolejnym odcinku Wozu Drzymały. Dzisiaj chciałbym przybliżyć Wam grę wydaną w 1991 roku przez firmę Konami. Jest to gra typu run'n'gun, w której wcielamy się w jednego z czterech kowbojów, w sumie trzech, bo czwarty to Meksykanin ;)

Tytuł: Sunset Riders
Producent: Konami
Rok wydania: 1991
Liczba graczy: 1-4 (co-op, jednocześnie)
Używanych przycisków: 2

Na początek kilka słów i obrazków związanych z samym automatem i materiałami promującymi ten tytuł. Gra występuje w dwóch wersjach. Jedna przeznaczona jest dla dwóch graczy i nie miała dedykowanego automatu. Była to taka tańsza wersja, którą można było zamontować w każdym automacie. Prawdopodobnie była to najczęściej spotykana wersja w Polsce ponieważ w tamtych czasach mało kogo było stać i miał możliwości ściągnąć sobie oryginalny automat. Tym bardziej, że większość gier w tamtych czasach, w naszym kraju była po prostu pirackimi kopiami.

Druga odmiana to tak zwana wersja DeLuxe. Pozwalała na grę czterem osobom jednocześnie i była sprzedawana razem z dedykowanym automatem posiadającym pulpit z czterema zestawami kontrolerów. W tej wersji każdy zawodnik miał przypisany własny panel i wybór postaci polegał na wrzuceniu żetonu w odpowiedni slot na monety (maszyna miała ich cztery) i uruchomienie gry wciskając przycisk start na w odpowiedniej części panelu przeznaczonym dla wybranej postaci. Było to rozwiązanie zastosowane również w innej grze Konami z tego roku jaką jest Vendetta, o której pisałem w jednym z pierwszych odcinków. Wracając do Sunset Riders. Informacja mogąca przydać się osobom chcącym odpalić grę na emulatorze. Warto jest znaleźć ROM w wersji 2p, czyli tę przystosowaną do automatu z dwoma gałkami. W tej wersji można swobodnie wybrać postać, którą chcemy zagrać. Jeśli odpalimy wersję 4p (4 players) to musimy dla każdej postaci skonfigurować osobny zestaw przycisków, co może być dość uciążliwe. Poniżej zdjęcie automatu dedykowanego tej grze i przeznaczonego dla czterech graczy.


Zbliżenie na panel sterujący. Trochę dziwaczne rozmieszczenie przycisków. Panele występowały w różnych wersjach i z różnym rozmieszczeniem przycisków, jednak nie udało mi się znaleźć żadnej grafiki w sensownym rozmiarze, która prezentowałaby inne rozmieszczenie przycisków i inną grafikę. Drugi obrazek panelu z bardziej sensownym rozmieszczeniem przycisków jest tylko grafiką obrazująca jak to wyglądało w innej wersji.



Teraz kilka skanów ulotek reklamowych. Jak widać wersja amerykańska mocno różni się od japońskiej. W zasadzie są to dwie zupełnie inne koncepcje. Osobiście bardziej przypadła mi do gustu wersja amerykańska.



Znalazłem w czeluściach YouTuba reklamę telewizyjną gry w wersji na SNES'a, bardziej znanego u nas jako po prostu Super Nintendo. Niestety jakość obrazu jest żenująca, jednak czego można oczekiwać po reklamie telewizyjnej sprzed ćwierćwiecza.


W 1992 roku gra została wydana na konsolę Sega Genesis/MegaDrive. Niestety była to bardzo okaleczona wersja względem oryginału. Zniknęło animowane intro i wypadły dwie postaci (Steve i Bob), zostali tylko Billy i Cormano. Dostali dodatkowe charakterystyki oraz przydomki. Billy Cool oraz Cormano Wild.


Grafika została mocno uproszczona, z obiegu wypadło czterech z ośmiu bossów, a same plansze zostały przemodelowane i podzielone na dwa etapy każda.


Sama rozgrywka przypomina bardzo tą z automatów jednak też pojawiły się małe zmiany. Każdy z pokonanych przeciwników wyrzuca z siebie małe monety warte $2oo każda. Zgon kosztuje nas $1.ooo. Do tego dodano jeden przycisk ataku. Mamy tam dwa przyciski odpowiedzialne za strzelanie. Jeden, który pozwala nam poruszać się w czasie strzelania, a przytrzymanie drugiego powoduje, że nasz bohater blokuje się w miejscu i strzela stojąc. Kwestie mówione przez bossów przed i po walce nie są mówione, lecz zastąpione komiksowymi dymkami z tekstem. Zostały zmienione też ikonki przedstawiające power'upy, a w dynamit można w tej wersji strzelić powodując jego eksplozję. Żeby dostać się do planszy bonusowej, gracz musi w trakcie planszy zebrać specjalny przedmiot w kształcie gwiazdki. Same bonusy też są zupełnie inne. Gracz goni konno powóz, z którego kobieta wyrzuca na drogę dodatkowe życia i punkty. Jako bonus, wersja na SMD dostała dodatkowy tryb o nazwie Versus. Jest to tryb dla dwóch graczy, w którym wygrywa ten, kto pierwszy zastrzeli przeciwnika.

W 1993 roku wydana została wersja na Super Nintendo. Ta wersja nie została potraktowana aż tak brutalnie jednak nie obyło się beż małych zmian. Pozostało animowane intro jednak zniknął papieros z ust Billego. Laseczki całujące naszych bohaterów i te, z którymi rozmawiamy na końcu trzeciej planszy zostały odziane bardziej przyzwoicie. Indianie na szóstej planszy zostali wywaleni i zastąpieni kowbojami, pozostał tylko boss, Chief Scalpem jednak tutaj nazywa się Chief Wigwam. Laseczki rzucające dynamitem zostały zastąpione kowbojami, a dialogi bossów zostały zastąpione grzeczniejszymi zwrotami. Sam gameplay jednak stoi na przyzwoitym poziomie i gra się bardzo podobnie jak w wersję Arcade. Jedyną zmianą, której w sumie nie rozumiem jest dodanie trzeciego przycisku odpowiedzialnego za wślizg. Na automacie wykonuje się go poprzez wciśnięcie skosu w przód i przycisku od skoku. Na SNESie mamy osobny przycisk, który wciskamy jednocześnie z kierunkiem w dół. Trochę to utrudnia sterowanie ale cóż, tak to ktoś wymyślił.


Przechodząc już do głównego pacjenta, czyli wersji automatowej, słów kilka na temat fabuły. Jak wiadomo w grach Arcade nie jest to zbyt ważny aspekt, więc raczej nie ma się nad czym rozpisywać. Mamy czterech kowbojów, w sumie to chyba nawet szeryfów, na co wskazuje zbieranie przez nas ulepszeń broni w postaci gwiazd szeryfa właśnie, którzy mają za zadanie, jak to szeryfowie, tępienie przestępczości. Wyprawiają się na wypady w poszukiwaniu przestępców ściganych listami gończymi. Każdy z przestępców to boss danego poziomu. W niektórych momentach pojawiają się nawet cut-scenki. Oprócz tego gra posiada całkiem miłe intro, które co prawda nie mówi nic na temat fabuły, a ma na celu zaprezentowanie nam bohaterów. Jest ładnie narysowane i do tego animowane, co w tamtych czasach nie było czymś oczywistym i obecnym w każdej grze.

Teraz trochę o naszych dzielnych szeryfach. Czterej wspaniali to trzech panów w kowbojskich kapeluszach, Steve, Billy i Bob oraz ich przyjaciel, Meksykanin o imieniu Cormano. Tutaj mała anegdotka na ten temat. Za sprowadzanie gry i jej dystrybucję na terenie Europy odpowiedzialna była włoska firma Elettronica Videogames. Kiedy przedstawiciele z Japonii przyjechali do Włoch, przywieźli ze sobą sporo gier i prototypów żeby pokazać je Włochom. Jednym z prototypów było właśnie Sunset Riders. W europejskiej wersji gry, Meksykanin nosił imię Hermano, co oznacza brat. Jeden z włochów zaproponował: „Może nazwiemy go Cormano?”. Cormano to mała miejscowość pod Mediolanem, gdzie znajdowała się siedziba firmy Elettronica Viderogames. Wracając do naszych bohaterów. Dwóch z nich, Steve i Billy używają pistoletów i ich strzelanie nie wiele się różni. Dwaj pozostali, Bob i Cormano strzelają ze strzelb i ich strzelanie różni się dosyć mocno. O tym jednak później gdy będę opisywał samą rozgrywkę. Postaci bohaterów są podobnie zróżnicowane, jak postaci w innej grze tej firmy noszącej tytuł Mystic Warriors. Nawiasem mówiąc gry te są w zasadzie bliźniaczymi projektami i są do siebie bardzo podobne.


O samych bohaterach nie wiemy w zasadzie nic poza tym jak się nazywają.





Wrogowie w tej grze nie są zbyt oryginalni. W związku z tym, że większość z nich ginie po jednym trafieniu, pojawiają się oni zatem w hurtowych ilościach. Dlatego nie specjalnie zwraca się na nich uwagę, bo po prostu nie ma czasu żeby się im przyjrzeć (dopiero pisząc ten tekst odkryłem jednego z Indian, o którego istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia). Postawiono tutaj po prostu na ilość. W większości są to kowboje podobni do nas tylko w ciemniejszych kolorach. Wiadomo, ciemne typy zawsze ubierają się w ciemne kolory ;) Pojawiają się w oknach i drzwiach, chowają w beczkach i robią wszystko aby nas zaskoczyć. Oprócz kowbojów pojawiają się też kowbojki, nie, nie takie buty, powinienem napisać cowgirls. Uzbrojone w laskę dynamitu, którym ciskają w naszą stronę. Na szczęście dynamit nie wybucha od razu więc mamy chwilę czasu aby go podnieść i odrzucić. W dalszych etapach pojawiają się jeszcze Indianie. W końcu co to za western bez Indian. Na etapach, w których jeździmy konno oczywiście również jeżdżą na koniach.

Podstawowym rodzajem przeciwników są jak już wspominałem kowboje. Występują w trzech wersjach kolorystycznych, jednak tak naprawdę poza kolorami, nie różnią się niczym. Strzelają pojedynczymi pociskami, które nie latają zbyt szybko. Czasami chowają się za winklem czy w beczkach.


Natkniemy się też na cowgirl, czyli laseczki ubrane na styl kowbojski. Rzucają zapaloną laskę dynamitu, którą możemy podnieść i odrzucić jej z powrotem. O ile oczywiście zdążymy.


Spotkamy też dwa rodzaje nożowników. Biegają, skaczą i próbują się do nas zbliżyć aby wsadzić kosę pod żebro. Czerwoni nie starają się do nas zbliżyć, za to rzucają kagankami z ogniem. Najczęściej popełniają w ten sposób samobójstwo i powodują pożar na sporym obszarze, który możemy ominąć tylko idąc innym poziomem, górą po linie albo dołem pod mostem.


Na etapach, w których jeździmy konno pojawiają się dwa rodzaje znanych już kowbojów. Zieloni po prostu strzelają, niebiescy potrafią schować się za konia, podobnie jak my, przez co trudniej ich trafić a kiedy pojawia się ich kilku jednocześnie możemy mieć małe problemy. Najlepiej usuwać ich z pola widzenia jak tylko ich zobaczymy i nie dawać im możliwości wykazania się swoimi możliwościami.


Na drugiej planszy, która jest etapem jeździeckim pojawi się też wóz drabiniasty, z którego nikczemnicy rzucają nam kłody pod nogi. Żeby się go pozbyć należy strzelać mu w tylne koło. Jeśli podjedziemy do niego od razu i jak najbliżej możemy go rozwalić zanim zdąży cokolwiek wyrzucić.


Ostatnim rodzajem przeciwników na jakich się natkniemy to Indianie. Występują w czterech wersjach kolorystycznych. Czerwoni po prostu biegają i atakują nożem. Żółci strzelają z łuku. Jasnoniebiescy strzelają ognistymi strzałami, a fioletowy rzuca włócznia. Występuje tylko jeden w całej grze.



To tyle jeśli chodzi o przeciwników podstawowych. Przyznacie sami, że jest to raczej skromna ilość. Jednak, jak wspominałem wcześniej, nie ma to większego znaczenia gdyż pojawiają się w takich ilościach, że mamy co robić i nie zwracamy uwagi na ich różnorodność.

Oczywiście w każdej szanującej się grze tego typu, podobnie i tutaj, nie mogło obejść się bez bossów, z którymi musimy stoczyć walkę na końcu każdego poziomu, a nawet częściej. W trzeciej planszy musimy pokonać dwóch (w sumie trzech, bo jeden z bossów na tej planszy to dwóch niecnych braci) szefów w zasadzie pod rząd. Bossowie to typowe zakapiory dzikiego zachodu. Jeden rabuje banki i jest opętany żądzą pieniądza, inny trudni się grabieniem pociągów, kolejny jeździ na opancerzonym koniu. Spotkamy dwóch niecnych braci okupujących saloon i porywających panienki. Natkniemy się też na Meksykanina uzbrojonego w tarczę i pejcz, Indianina skaczącego i rzucającego w nas nożami, wielkiego grubasa uzbrojonego w karabin maszynowy, by na końcu stawić czoło bogatemu ekscentrykowi w białym garniaku i ubóstwiającemu róże. Ogólnie banda złoczyńców, których miejsce jest za kratami i nasi bohaterowie nie wahają się aby ich tam umieścić. Przy okazji zgarniając sowite nagrody zwiększające się z każdym kolejnym wyzwaniem.

Pierwszy z bossów to niejaki Simon Greedwell. Opętany manią posiadania pieniędzy. Atakuje nas z balkonu swojej posiadłości. Chowa się za beczkami, które musimy najpierw zniszczyć aby móc dobrać mu się do tyłka. Beczki po zestrzeleniu spadają i mogą nas zmiażdżyć więc trzeba uważać. Oprócz tego boss przywołuje do pomocy swoich pomocników, którzy pojawiają się w oknach na piętrze i na dole. Kiedy ich wszystkich wystrzelamy pozostaje nam tylko zniszczyć bossa. Za jego głowę nagroda wynosi $1o.ooo.



Drugim z bossów jest Hawkeye Hank Hatfield. Chowa się za skrzyniami, dużo skacze i również przywołuje swoich popleczników. Oczywiście kiedy wykończymy ich, przestają się pojawiać i wtedy możemy spokojnie wykończyć bossa. Należy uważać, bo kiedy ma już końcówkę energii (mocno miga na czerwono) wyskakuje do nas zza skrzyń i skacze nam pod nogami robiąc wślizgi, którymi też może nas zabić. Również strzela w tym czasie. Ten złoczyńca wart jest żywy lub martwy $2o.ooo.



Trzeci z bossów, który stanie na naszej drodze to wielki, ale niezbyt rozgarnięty gość o ksywce Dark Horse. Ujeżdża czarnego wierzchowca, który jest opancerzony niczym czołg. Nie możemy mu nic zrobić, bo nasze strzały odbijają się od pancernych blach. Możemy atakować jedynie jeźdźca więc najlepszym sposobem jest wskoczenie na piętro saloonu, pod którym toczy się walka i atakowanie z góry. Trzeba uważać gdyż na początku walki w oknach pojawiają się kowboje, którzy mogą nas zaskoczyć. Sam boss atakuje trzema pociskami pod rząd i ucieka za ekran. Aby uniknąć tych ataków przydaje się wślizg. Za Ciemnego Konia otrzymamy wynagrodzenie w postaci $3o.ooo.

![3a.jpg]()


Zaraz po pokonaniu poprzedniego bossa, wchodzimy do saloonu, przed którym walczyliśmy i natrafiamy w środku na nikczemnych bliźniaków każących nazywać się The Smith Brothers. Walka z nimi jest dość uciążliwa ponieważ stoją na podestach pod sufitem i rzucają w nas, jeden granatami, drugi kagankami z ogniem. Do tego chowają się za szyldami, które należy najpierw zniszczyć. Po środku buja się wielki żyrandol, na którym na początku stoi dwóch kowbojów. Jednak kiedy ich szybko sprzątniemy nie pojawiają się następni. W lokalu są trzy dziewczynki, które jeśli uda nam się uratować, zostawią nam bonusy w postaci punktów czy ulepszenia broni. Możemy uratować tylko dwie, bo trzecia ucieka po zabiciu ostatniego z braci. Nie warto próbować wskakiwać na podesty, na których stoją bracia dopóki żyją, bo kontakt z nimi skutkuje natychmiastową śmiercią. Braciszkowie pozostawią nam nagrodę w wysokości $4o.ooo.



Trzej kolejni bossowie, to przydupasy finałowego bossa. Pierwszym z nich jest Meksykanin o ksywce El Greco. Uzbrojony w metalową tarczę, która powoduje, że jest prawie nietykalny oraz pejcz, którym jest w stanie ściągnąć nas praktycznie z połowy ekranu. Jedynym sensownym sposobem jest skakanie wokół niego i próbowanie trafić go od tyłu. Możemy też trafić go kiedy skacze więc warto prowokować go do skakania właśnie. Jako ciekawostkę można napisać, że kiedy pokonamy tego bossa, na pożegnanie rzuca on swoim sombrero jak freesbie. Jeśli gramy Meksykaninem, nasza postać złapie ten kapelusz i zamieni go ze swoim i dalszą część gry będziemy przechodzić nosząc zamiast swojego filetowego kapelusza, jego czerwony. Pokonanie tego Meksykanina skutkuje nagrodą pieniężną o wysokości $5o.ooo.



Kolejnym z bossów jest indiański wódz Chief Scalpem. Jest to bardzo zwinny i szybki przeciwnik. Potrafi wyskoczyć w górę rzucając w naszym kierunku trzema nożami, po czym stanąć na jednej nodze, na smukłym kamieniu, których jest trzy na planszy. Potrafi się blokować nożami, w które jest uzbrojony i jeśli znajdziemy się za blisko, może nas nimi skarcić. Po walce przybiega jego siostra i prosi nas o przebaczenie dla swojego brata. Za Indianina nasze konto powiększy się o $6o.ooo.



W dalszej kolejności będziemy musieli stawić czoła prawej ręce ostatniego bossa, którą jest niejaki Paco Loco. Wielki grubas o niewielkim rozumku, uzbrojony w ciężki karabin maszynowy. Stoi na ogrodzeniu posiadłości ostatniego bossa i ostrzeliwuje nas z góry. W drzewie obok kryje się dwóch kowbojów, którzy obrzucają nas granatami, więc warto najpierw zająć się właśnie nimi. Głowa tego wielkoluda warta jest $7o.ooo.



Ostatnim z bossów jest ekscentryczny fan czerwonych róż w białym garniturze, który każe się nazywać Sir Richard Rose. Najpierw ostrzeliwuje się z balkonu swojej rezydencji, podobnie jak pierwszy boss. Również chowa się za, może nie beczkami, ale kamiennymi posągami i przywołuje swoich pobratymców. Po pewnym czasie zeskakuje na dół i walczymy jeden na jednego. Jest szybki i zwinny. Kiedy go pokonamy nie możemy osiąść na laurach ponieważ okazuje się, że skubaniec miał blachę pod koszulą, która służyła mu jako kamizelka kuloodporna, więc czeka nas druga runda. Kiedy pokonamy go drugi raz nie ma już żadnych asów w rękawie i możemy spokojnie odjechać w stronę zachodzącego słońca. Ustrzelenie szefa gangu złoczyńców da nam nagrodę w wysokości $1oo.ooo.



To już wszyscy bossowie, których przyjdzie nam pokonać. W sumie za odstawienie ich wszystkich za kratki otrzymujemy całkiem sowitą nagrodę w postaci kilku worków z pieniędzmi.

Lokacje, które przyjdzie nam zwiedzać są dość typowe jeśli chodzi o dziki zachód. Zaczynamy na ranczu opanowanym przez bandytów, gonimy pociąg, oczywiście również obsadzony ekipą złoczyńców, przewiniemy się przez miasteczko, w którym, tak, oczywiście również natkniemy się na bandytów. Spróbujemy zatrzymać pędzący pociąg przedzierając się od końca składu do lokomotywy. Zwiedzimy zbocze góry, które w tym wypadku opanowane zostało przez Indian. Znowu pojeździmy konno, tym razem po rzece płynącej przez las, aby w końcu dotrzeć do posiadłości Ryśka Róży i splądrować ją pokonując wspomnianego Ryśka. Lokacje są dość podobne do siebie, w końcu dziki zachód to głównie pustynia, więc nie ma się co dziwić, że wszystko jest w kolorze pomarańczowym. No i sam tytułowy zachód Słońca też do czegoś zobowiązuje. Lokacje przygotowane są dość starannie. Nie są może jakoś specjalnie długie ale postrzelamy sobie oraz poskaczemy. Będziemy przechodzić po linach, wspinać się po stromych zboczach, oraz pojeździmy konno. Etapy konne w moim odczuciu są jednymi z trudniejszych gdyż trzeba się szybko orientować i nie pozwolić przeciwnikom rozszaleć, a do tego mechanika rozgrywki ulega małej zmianie. Nie możemy robić wślizgu, a tylko podskakiwać i chować się za koniem uchylając od pocisków.

Plansza pierwsza, czyli ranczo. Napotkamy tutaj kilka domów, do których możemy wejść i czekają tam na nas bonusy w postaci butelki whiskey, czy panienki, które obdarowują nas power'upami lub punktami. Przejdziemy pod płonącym mostem i będziemy uciekać przed pędzącym stadem byków, a raczej przebiegać po nim unikając stratowania.


Plansza druga to etap jeździecki. Będziemy tutaj najpierw biec wzdłuż torów strzelając do innych jeźdźców. Stoczymy szybką walkę z wozem drabiniastym, z którego wyrzucane będą nam kłody pod nogi. Później będziemy musieli uważać na kowbojów, którzy opanowali pociąg i ostatecznie stoczymy walkę z bossem na stacji.


Plansza numer trzy to typowe miasteczko, jakich wiele na dzikim zachodzie. Będziemy skakać po balkonach budynków, uważać na stada złych kowboi, znów natrafimy na podpalaczy, którzy będą chcieli nas spalić, na szczęście znajdziemy sposób w postaci liny rozwieszonej między budynkami. Znów będziemy mogli wchodzić do budynków aby ugasić pragnienie czy przytulić laseczkę i otrzymać w ten sposób bonusy. Na końcu stoczymy walkę z bossem przed saloonem tylko po to by wejść do środka i stoczyć kolejną walkę z bossem.


Czwarta plansza to brawurowa akcja zatrzymania pędzącego pociągu. Będziemy przedzierać się od ostatniego wagonu w stronę lokomotywy. Znajdą się tu różne rodzaje wagonów. Najpierw osobowe, później platformy z różnymi skrzyniami czy balami drewna. Po drodze ktoś wpadnie na genialny pomysł rozdzielania wagonów przy użyciu dynamitu. Będziemy też musieli uważać na drewniane słupy, które mogą nam zrobić krzywdę, aby w końcu dotrzeć do lokomotywy i pokonać czekającego tam na nas bossa.


Pociąg zawiezie nas w pobliże góry, na której żyją sobie Indianie. Będziemy się wspinać po stromych zboczach oglądając po drodze wodospad, przejedziemy się czymś na wzór kolejki linowej, będziemy uważać na pułapki ze spadającymi kamieniami, aby w końcu dotrzeć do jakiegoś miejsca kultu Indian, w którym stoczymy ciężką batalię z szefem wioski.


Plansza szósta to kolejna pogoń na koniach. Tym razem będziemy biegli rzeką płynąca przez las. Będziemy musieli uważać na wyjeżdżających z każdej strony kowboi. Plansza sama w sobie nie ma nic specjalnego do zaoferowania jednak jest dość trudna. Szczególnie dlatego, że w większych ilościach pojawiają się przeciwnicy potrafiący robić uniki.


Ostatnia, siódma plansza to podejście pod rezydencję ostatniego bossa. Jest tu dużo przechodzenia po różnych stromych dróżkach. Do tego w naszym progresie przeszkadzać będą solidne bramy, z zaostrzonych drewnianych pali, które sforsować będzie można tylko przy użyciu ciężkich karabinów maszynowych. Znowu będzie sporo pułapek z toczącymi się z góry kamieniami włącznie. Ostatni kawałek to czerwony dywan na podejściu już bezpośrednio pod samą rezydencję.


W grze natrafimy też na dwa poziomy bonusowe. Jeden po drugiej planszy, a drugi po planszy czwartej. Oba wyglądają tak samo i chodzi w nich o to samo. Mianowicie w różnych częściach ekranu, na jego obrzeżach pojawiają się przeciwnicy. Jest osiem pozycji, w których się pojawiają i jest to osiem kierunków, w które możemy wychylić gałkę. W każdym poziomie mamy do ustrzelenia pięćdziesięciu przeciwników i są to tak zwane pamięciówki. Żeby wykonać bonus perfekcyjnie trzeba nauczyć się kolejności w jakiej pojawiają się przeciwnicy. Z początku jest to dość proste, jednak im dłużej trwa bonus tym szybciej pojawiają się przeciwnicy. Przyznam się, że nigdy nie udało mi się zrobić tego bonusu w 1oo%. Za każdego zestrzelonego przeciwnika dostajemy $3oo co pomnożone razy 5o wrogów daje nam $15.ooo. Nie wiem czy za zestrzelenie wszystkich przeciwników jest jakiś dodatkowy bonus.


Grafika w grze jest całkiem ładna. Jasna kolorystyka i intensywne kolory rzucają się w oczy. Dużo odcieni żółtego w połączeniu z czerwienią i pomarańczowym sprawia dość upalne wrażenie. W końcu głównie pustynie penetrowali kowboje. Grafika jest narysowana ładną kreską i dość szczegółowo. Bardzo podobna do wspomnianej wcześniej gry Mystic Warriors. Nawet we wspomnianej grze można znaleźć kino samochodowe, w którym leci intro z Sunset Riders. Jeśli porównamy obie gry to od razu widać, że Sunset Riders jest grą starszą. Jednak nie oznacza to, że gorszą. Gra posiada ładnie narysowane intro z prezentacją naszych bohaterów. Można by się przyczepić do strasznie rozpikselowanych wielkich wybuchów, jednak nie czepiajmy się detali. Ogólnie grafika jest całkiem przyjemna. Nasi bohaterowie mają dodatkowe animacje w czasie kiedy nic nie robimy. Każdy z nich inaczej reaguje na trafienie nikczemnymi widłami, które leżą tu i tam. Każdy też ma inną animację w sytuacji kiedy wchodzimy do baru i wychodzimy z niego z flaszką wódy albo panienką. Zabawna animacja pojawia się też w przypadku kiedy nasz zawodnik lub przeciwnik zostanie spalony. Sama animacja w grze też sprawia pozytywne wrażenie. Nie jest jakoś specjalnie kulawa i wszystko porusza się dość płynnie. Nasi bohaterowie śmiesznie biegają kiedy muszą to zrobić szybko i niektóre animacje są całkiem zabawne.

Muzyka w grze stoi na przyzwoitym poziomie. Jest skoczna, wesoła, a do tego pasuje, a nawet buduje westernowy klimat gry. Ważną rzeczą jest, że nie przeszkadza w rozgrywce. Studio wydawnicze King Records wydało nawet limitowany album zawierający soundtrack z gry. Jego tytuł to Konami Game Music vol.5. Niektóre z utworów nagranych na potrzeby gry potrafią wpaść w ucho i wyłapiemy je bez problemu grając. Co czasami nie jest takie oczywiste, gdyż muzyka w niektórych grach z tamtego okresu była raczej nijaka i w czasie grania nie zwracało się na nią najmniejszej uwagi. Efekty dźwiękowe też nie odstraszają. Dobrze pasują do klimatu dzikiego zachodu, a do tego wpasowują się w humorystyczny klimat gry. Przed i po każdej walce z bossem jegomość rzuca jakimś zabawnym tekstem, który nie jest pisany, a właśnie mówiony. Nie jest tego zbyt wiele, ale sprawia pozytywne wrażenie. Można by się przyczepić do odgłosu zgonu przeciwników, który jest taki sam dla każdego wroga. Jednak nie wymagajmy zbyt wiele od gry mającej ponad ćwierć wieku. Ogólnie oprawa dźwiękowa trzyma poziom i dobrze uzupełnia całość.

Do pełnej kontroli nad grą potrzebujemy gałki i dwóch przycisków. Standardowo, gałką sterujemy naszą postacią, jednym przyciskiem strzelamy, a drugim podskakujemy. Tutaj żadnych rewelacji, czy rewolucji. Jakiś specjalnych zagrywek w grze nie ma. Można zrobić wślizg, dzięki któremu możemy się szybko przemieścić lub uciec przed kulką. Wykonuje się go przez wciśnięcie kierunku dół+przód i wciśnięcie przycisku skoku.

Sama rozgrywka polega na przemieszczaniu się z lewej strony ekranu na prawą z jednoczesną eksterminacją wszystkich złoczyńców stających nam na drodze, przy okazji zbierając punkty oraz dodatkowe uzbrojenie. Zgon naszego śmiałka następuje już po jednym trafieniu, więc musimy mieć oczy dookoła głowy i uważać na nadlatujące z różnych stron pociski.

Zdarzają się poziomy, w których dostaniemy rumaka i w ten sposób będziemy się rozprawiać z hordami przeciwników. Trochę zmienia to rozgrywkę, bo nie możemy zrobić wślizgu. Możemy tylko skakać lub unikać pocisków chowając się za konia.

Pod względem wszelkiej maści przedmiotów pomagających nam w pokonywaniu przeciwników, czy dodających punkty, gra jest wręcz uboga. Mamy dwa przedmioty dodające punktów i jest to złoty proszek oraz pieczony kurczak. Dziwne, bo w grze nie ma paska energii więc można by zastosować inny przedmiot, który dodawałby punktów. No ale nie narzekajmy. Kupka złotego pyłu dodaje nam $2.ooo, a kurczak wart jest $5oo. Specjalnie na początku dodaje znaczek dolara, bo w tej grze punkty są właśnie dolarami. Przedmioty dodające kasy wyglądają tak.


W jednym miejscu wynalazłem ulubiony przedmiot graczy, czyli 1up. Dodatkowe życie. Możliwe, że jest ich więcej jednak nie udało mi się ich odkryć. Przedmiot ten wygląda tak.


Znajdziemy w grze również dwa przedmioty poprawiające nasze umiejętności strzeleckie. Jeden z nich to srebrna gwiazda szeryfa z wygrawerowanymi dwoma skrzyżowanymi pistoletami. Jak nie trudno się domyśleć, po zebraniu tego przedmiotu nasz bohater wyciągnie drugą sztukę broni i będzie prowadził ostrzał dwiema rękami jednocześnie co zwiększy obszar ekranu pokrywany strzelaniem. Drugim tego typu przedmiotem jest złota gwiazda szeryfa z wygrawerowanym jednym pistoletem. Tutaj sprawa nie jest tak oczywista jednak zebranie tego przedmiotu powoduje, że nasze strzelanie staje się mocniejsze i zmienia kolor z zielonego na fioletowy. Oprócz tego po zebraniu tego przedmiotu dostajemy przydatną funkcję jaką jest autofire. Możemy trzymać przycisk, a nie naparzać nim jakby jutra nie było.


W grze spotkamy się też z różnego rodzaju przeszkadzajkami. Na szczęście są one tak samo niebezpieczne dla nas, jak dla przeciwników. Może z wyjątkiem wideł, które są niebezpieczne tylko dla nas. Na szczęście jednak nie zabijają one, a tylko unieruchamiają na chwilę naszego herosa. Co może być o tyle niebezpieczne, że możemy w tym czasie wyłapać jakiś pocisk. Spadające kamienie, beczki, czy kaganki z ogniem są tak samo zabójcze dla wszystkich. Na pierwszej planszy będziemy musieli też uciekać przed stadem pędzących byków. Na ostatniej zaś nasz progres będą próbować powstrzymać drewniane bramy, które będziemy mogli zniszczyć tylko przy pomocy CKM'u. Należy jednak z nim uważać kiedy gramy w kilka osób, bo jego pociski mogą pozabijać też naszych ziomali.

Drewniane beczki. Występują w dwóch wersjach. Jedne podwieszone pod sufitem, kiedy w nie strzelimy spadają i rozgniatają stojących pod nimi przeciwników. Lub oczywiście nas, czy naszych kumpli jeśli gramy w więcej osób. Drugi rodzaj beczek to osłona pierwszego bossa. Zestrzelona również spadają nam na łeb, więc trzeba się mieć na baczności.


Kolejnym ciężkim przedmiotem potrafiącym zrobić krzywdę nam, naszym kumplom oraz wrogom są sporej wielkości kamienie. Występują w trzech wersjach. Podobnie jak beczki, podwieszone pod sufitem. Luźno toczące się z góry po pochyłości drogi. Oraz mogą być ustawione na drewnianej półce, z której spadają kiedy się rzeczoną półkę postrzeli.



Kolejnym śmiercionośnym przedmiotem jest płonący kaganek podwieszony pod sufitem. Jeśli komuś spadnie na głowę, powoduje spalenie przeciwnika, nas, bądź kumpla. Jeśli spadnie w miejscu gdzie jest rozlane coś łatwopalnego powoduje pożar. Często używają go podpalacze w czerwonych strojach.


Na pierwszej planszy będziemy też uciekać przed, a w zasadzie po, galopującym stadzie byków. Należy na nie uważać gdyż mogą nas stratować, a jeśli wskoczymy na nie to musimy uważać aby nie wywlokły nas za ekran, bo to też oznacza śmierć.


Od czasu do czasu pojawiają się też laseczki uzbrojone w laseczki dynamitu. Na szczęście można je podnieść i szybko odrzucić. Jeżeli mamy odpowiednio dużo szczęścia i refleksu.


Wspominałem wcześniej o widłach. W kilku miejscach natrafimy na leżące niepozorne widły. Należy jednak na nie uważać gdyż potrafią nam przywalić w twarz, co skutkuje chwilowym oszołomieniem naszego bohatera i brakiem możliwości sterowania jego poczynaniami. Przez to możemy oberwać czymś znacznie gorszym, bo pozbawiającym nas życia.


Natkniemy się też na bramy zrobione z naostrzonych pali. Są one do sforsowania jedynie przy użyciu ciężkiego karabinu.


Wspomniany wcześniej karabin maszynowy. Możemy go obsługiwać jednak nie możemy się wówczas poruszać więc trzeba uważać aby nie wyłapać pocisku. Stajemy się łatwym celem. Poza tym jeśli gramy w więcej osób, musimy uważać aby przypadkiem nie postrzelić naszych kumpli.


Ostatnim rodzajem przedmiotów jakie spotkamy są wszelkiej maści pojemniki. Co ciekawe, przedmiotów, które możemy w nich znaleźć jest zaledwie kilka, za to pojemników jest całkiem sporo. W sumie Pojemnikami samymi w sobie są tylko worki jednak są one przeważnie noszone przez jakieś osoby. Kowbojów, czy Indian. Od czasu do czasu możemy też wskoczyć w otwarte drzwi, dzięki temu też możemy zdobyć te przedmioty. Jeśli natkniemy się na jakieś drzwi należy do nich podejść i wychylić gałkę w górę, dzięki temu nasz bohater zniknie we wnętrzu budynku i pojawi się po chwili z flaszunią wódeczki, albo w towarzystwie ponętnej dziewoi. Kowboje noszący worki nie są niebezpieczni i nie są w stanie zrobić nam krzywdy, za to trzeba ich szybko eliminować gdyż mogą uciec z cennym przedmiotem. Kowboje ci występują w dwóch kolorach i określony kolor zawsze niesie określony przedmiot. Niebiescy zawsze niosą srebrną gwiazdkę, zaś czerwoni/zieloni zawsze będą mieli gwiazdkę złotą.

Najpierw drzwi. Aby w nie wejść należy wychylić gałkę w górę i nasz zawodnik ochoczo wbiegnie do środka. Po chwili pojawi się z napojem wyskokowym lub w objęciach miłej niewiasty. Każdy z bohaterów ma inne animacje tyczące się tych zdarzeń.


Zamaskowani kowboje noszący worki niczym święty mikołaj. Czerwony zawsze niesie złotą gwiazdkę, a niebieski, srebrną. W etapach jeździeckich również się pojawiają i wyglądają dość pociesznie przytulając się do worka zamiast skupiać się na jeździe. Należy ich jak najszybciej unieszkodliwiać aby nie wynieśli za ekran cennego łupu.



Na planszy z Indianami również pojawiają się podejrzane typki z workami. Są zamaskowani i podejrzewam, że są to ci sami kowboje tylko przebrani dla niepoznaki. Przynajmniej tak wnioskuję z ich postury.


Worki, w których noszone są gwiazdki występują w trzech kolorach. Tam gdzie noszą je kowboje zawsze są po prostu białe i mogą zawierać oba rodzaje gwiazdek w zależności od tego na jaki kolor ubrany jest niosący ją kowboj. W przypadku dwóch pozostałych sprawa wygląda tak, że w niebieskim worku zawsze jest gwiazdka srebrna, a w worku zielonym, gwiazdka złota. W jednym wypadku zielony worek zawiera dodatkowe życie.


Ostatnim rodzajem, hm... pojemnika, jest kobiałka pojawiająca się w drzwiach hoteli i saloonów. Określenie raczej niezbyt trafne w przypadku kobiety, ale cóż. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone :)


To tyle jeśli chodzi o pojemniki. Jest ich moim skromnym zdaniem zdecydowanie za dużo w stosunku do ilości oferowanych przez grę przedmiotów i można by zmniejszyć ich ilość, a zwiększyć ilość dodających punkty ale co ja tam wiem.

Gra sprawia wrażenie dość trudnej. Jednak może to dlatego, że nigdy się tą grą jakoś specjalnie nie interesowałem ponieważ na salonach u nas zawsze była ustawiona na najwyższym poziomie trudności co stanowi nie lada wyzwanie i w salonie po prostu odstraszała trudnością. Jednak nawet na normalnych ustawieniach dla mnie stanowi poważne wyzwanie. Podobnie zresztą jak wspomniane wcześniej Mystic Warriors. Może kiedyś skupię się na tej grze bardziej i odkryję sekret pozwalający ogarnąć ją na jednej blaszce. Może wtedy zmienię zdanie na jej temat.

Podsumowując. Sunset Riders to dość oryginalna gra. Choćby dlatego, że dziki zachód jakoś nie jest specjalnie eksploatowanym tematem jeśli chodzi o gry. Sama rozgrywka sprawia sporo frajdy, jednak robi się trudno kiedy stracimy życie i musimy od nowa zbierać strzelanie. Najlepszym rozwiązaniem było by przejście gry nie ginąc ani razu. Czasami gra potrafi irytować dość skutecznie. Szczególnie przechodzenie bossa z najsłabszym strzelaniem jest straszną udręką i może zniechęcić co bardziej niecierpliwych graczy. Jeśli lubicie stare gry, a nie mieliście okazji ograć Sunset Riders, to myślę, że warto spróbować.

Na koniec dla najwytrwalszych załączam filmik prezentujący grę w akcji. Możecie na nim zobaczyć, jak bardzo słaby jestem w Sunset Riders ;)


Jeżeli dobrnąłeś do tego momentu to wiedz, że masz mój szacunek, za wytrwałość. Chociaż po tekście traktującym o Magic Sword myślę, że nie było to aż takie trudne. Dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że nie uważasz go za stracony. Liczę, że spotkamy się znowu w następnym odcinku Wozu Drzymały.

Tekst pochodzi z mojej strony, oraz został opublikowany na moim blogu w serwisie ppe.pl. Można go znaleźć tutaj oraz tutaj

Ulotki reklamowe pochodzą ze strony The Arcade Flyer Archive (TAFA)

Zdjęcia automatu i panelu wyciągnięte zostały z emulatora M.A.M.E.

Sort:  

Zupełnie zapomniałem o tej grze. U nas w mieście była dość krótko w salonach automatów.

U nas się pojawiała od czasu do czasu raz w jednym, raz w innym salonie, ale jakos nigdy nie byłem w nią specjalnie dobry :)

Coin Marketplace

STEEM 0.35
TRX 0.12
JST 0.040
BTC 70597.89
ETH 3559.60
USDT 1.00
SBD 4.77