Przystanek koło sklepu zoologicznego

in #polish5 years ago (edited)

Dobry początek to połowa sukcesu, Muszę przyznać, że autor wspomnień Myszki z Nowego Światu kupił mnie po pierwszej stronie lektury, a więc może czytelnik nie powinien spodziewać się zbyt krytycznego omówienia. Ale jak zachować krytycyzm, jeżeli od razu na wstępie jest mowa o sklepie zoologicznym, w którym była wielka czerwona papuga, o którego istnieniu prawie już zapomniałem i tylko dzięki wspomnieniu autora znowu do mnie wrócił. A autor zapamiętał ten sklep z tego samego powodu co ja. Po prostu obaj wyczekiwaliśmy na tym samym przystanku na niezbyt często jeżdżące autobusy i z nudów przyglądaliśmy się ptakom i zwierzętom w witrynie sklepu, zresztą chyba najbardziej renomowanego w Warszawie. Z tym że ja byłem wówczas studentem ATK a on attaché kulturalnym włoskiej ambasady. Zaraz, jak to możliwe, czy naprawdę nie mógł jeździć samochodem? A może z jakichś przyczyn wolał autobus, chociaż jeździć po Warszawie z własnej woli autobusem w latach 80-tych to był czysty masochizm.

„«Panie Rizzi, niech się pan nie rozpacza! Niech pan pomyśli, co za szczęście być świadkiem historii.»” Takie słowa usłyszał autor od recepcjonistki w Europejskim 13 grudnia 1981 roku. Ale historia wcale nie jest aż tak interesująca jak otaczający ludzie, zwłaszcza z półświatka, taksówkarz, który próbuje go okraść, prostytutki, które mają drugą legalną robotę, również w hotelu w Poznaniu, ale w Warszawie występują w innym charakterze. Autor nie ukrywa, że prowadził dość swobodny tryb życia korzystając ze swgo statusu dyplomaty. Pytanie, czy zdobyłby się na takie wyznania, gdyby nie jego teczka odnaleziona w zbiorach IPN. Co najbardziej jednak zadziwia czytając te, ucięte zbyt wcześnie, wspomnienia to fakt, że pisał je, były, ale jednak, dyplomata. Tak jakby "dyplomatyczne zachowania" były dla niego tak dużym obciążeniem, że na emeryturze postanowił odrzucić wszelkie hamulce związane z wykonywaną wcześniej funkcją i wygarnąć co mu leżało na wątrobie.

A więc dowiadujemy się o tym, że jeszcze przed przyjazdem do Polski został okradziony ze swej pracy przez polskiego, dość znanego zresztą historyka sztuki, który pod własnym nazwiskiem opublikował książkę, której Rizzi był głównym autorem (w 80 %). Nie przytacza na to, żadnych dowodów. Co więcej, ten historyk sztuki pojawia się jako czarny charakter, który swoimi intrygami jest w stanie wpłynąć na decyzje urzędników ambasady włoskiej.Nie brzmi to wszystko zbyt wiarygodnie. Nie oszczędza też swoich kolegów z ambasady, wśród jego polskich znajomych też nie znalazły się osoby, o których warto byłoby coś dobrego napisać, z wyjątkiem dyrektora Muzeum Historycznego w Warszawie Janusza Durko, z którym blisko się zaprzyjaźnił, i którego często odwiedzał już po swoim powrocie do Włoch. Nie uniknął przy tym dość kompromitujących wpadek, które stawiają go w gorszym świetle niż jego erotyczne ekscesy. Jego zdaniem stan wojenny pociągnął za sobą tylko 9 ofiar śmiertelnych. Szkoda, że książka która naprawdę dobrze się zaczyna, kończy się zanim rozkręci się na dobre. Niektóre wątki znajdują dopełnienie w kilku dokumentach wybranych z jego teczki z IPN, ale czy pozostałe były mniej interesujące? Cała teczka zawierała ok. 400 stron a więc to, co jest opublikowane jest tylko małym wyjątkiem. Wielka szkoda, że zabrakło w niej więcej informacji także o jego zainteresowaniach naukowych i ich ewolucji. To właśnie rezulatatem pobytów w Polsce było zainteresowanie postacią Bernarda Bellotta i wydana w 2007 roku książka Canaletto w Warszawie. Warto mimo to zajrzeć do tej dziwnej książeczki, świadectwa zetknięcia całkowicie nieprzygotowanego na kontakt z absurdem realnego komunizmu włoskiego humanisty.

IMG_20190908_102711.jpg

Alberto Rizzi, Myszki z Nowego Światu, Warszawa 2016

Coin Marketplace

STEEM 0.31
TRX 0.11
JST 0.035
BTC 66739.07
ETH 3228.97
USDT 1.00
SBD 4.23