Mój wyścigowo-czerwony Bumblebee

in #polish5 years ago (edited)

Co prawda nie oglądałam jeszcze tego filmu... W sumie nie wiem czy w ogóle się na niego wybiorę. To nie jest odpowiedni czas na seanse.
W każdym razie sam zwiastun zainspirował mnie do napisania sentymentalnej notki na temat mojego pierwszego samochodu- wyścigowo-czerwonej Alfy Romeo.

1.jpg

Dlaczego wyścigowo czerwona? Jak każda szanująca się blachara wie, pierwsze samochody marki Ferrari były koloru „rosso corsa”... Ja oślepiona miłością do mojego pierwszego auta zachwycałam się nim właśnie jak Ferrari, dlatego mój złomek nie był po prostu czerwony, a wyścigowo-czerwony, był i już! Ok?

Z resztą nie tylko z nazwy koloru lakieru ten samochód był wyścigowy. On był po prostu bardzo szybki i miał bardzo dobre przyśpieszenie. Nie powiem ile jechałam nim najwięcej, nie chce byście wzięli mnie za wariatkę czy pirata drogowego. Po prostu byłam szybka i wściekła a on wyścigowo-czerwony... Para idealna <3

Zacznijmy jednak od początku...

Dawno, dawno temu mój tata zakupił sobie ten samochód. Pierwszego dnia przydzwonił tyłem w słupek gdy cofał, dupka Alfy stała się wtedy bardziej ludzka- zyskała dwa oddzielne pośladki.
Poza tym małym incydentem nie wydarzyło się więcej stłuczek, jednak samochód z czasem zaczął się psuć i im dłużej mój tata go miał, tym częściej lądował u mechanika.
Jeżdżąc na różne przyjęcia i imprezy w rodzinie lub poza zawsze prowadził mój chłopak, również bardzo lubił to auto, choć nigdy nie kochał go tak jak ja... Gdy mój tata zaczął więc szukać frajera by sprzedać ten złom to ja wraz z chłopakiem byliśmy pierwszymi chętnymi by go mieć... Powinnam raczej napisać jedynymi chętnymi! :D

Mój chłopak za śmieszne pieniądze (w dodatku na raty :D) odkupił od taty Alfę. Pracował on jednak na wyjazdach więc Alfa i tak i tak stała u mnie na podwórku. Ja byłam w trakcie kursu na prawo jazdy więc szalałam ze szczęścia wiedząc, że już niedługo całkowicie legalnie będę mogła jeździć nią po ulicy.
Pamiętam jak mówiłam sobie wtedy „zadbam o ten samochód, będzie czyściutki wewnątrz i na zewnątrz, nigdy nie doprowadzę go do brudu”... jasne...

Gdy tylko odebrałam prawo jazdy pojechałam w swoją pierwszą legalną trasę nim. Mimo, że umawiałam się z mamą, że razem pojedziemy do sklepu, nie było tak- „spękała”. Wzięłam więc młodszą kumpele i choć trzęsłam portkami ze strachu, że to pierwsza jazda bez instruktora i to w dodatku tak często psującym się autem, przy głośnej muzyce i zimnym łokciu zapomniałam o stresie. Najpierw jechałam wciąż przed siebie z włączonym migaczem (prawym- tak dokładnie to pamiętam), potem się rozpadało i poślizgnęłam się nieco zatrzymując się w końcu kilka centymetrów od innego auta, a potem chcąc zaparkować pod pizzerią wjechałam w jakąś wąską uliczkę w dodatku pod prąd i do dziś nie wiem jak się z niej wydostałam gdy wszyscy wokół trąbili lub pukali się w głowy. W każdym razie jakoś dostałyśmy się do domu, a pizze zamówiłyśmy telefonicznie.
Od tego też dnia w Alfie zaczął tworzyć się mój drugi dom.


Oczywiście posiadanie prawa jazdy i wyścigowo-czerwonego auta spowodowało, że postanowiłam, że już nigdy więcej moja noga nie stanie w autobusie. Jeździłam samochodem do szkoły, często po szkole spędzałam w nim z koleżankami z godzinke czasu na przykład odrabiając lekcje, tłumacząc im coś lub sama przyjmując koleżeńskie korepetycje, wtedy gdy one musiały czekać godzinę lub więcej na PKS. Przyjemne z pożytecznym. Mój samochód można powiedzieć często pełnił funkcje świetlicy, pełno książek, zeszytów i notatek z których tylko część trafiała do naszych domów.

Samochodem tym też jeździłyśmy z koleżankami na imprezy. Zapasowe rajstopy i buty na zmiane dodawały mu cech butiku. Oczywiście rzadko pozbywałam się tych rzeczy z auta, zawsze wolałyśmy by były w razie „W” gdybyśmy nieopatrznie zapomniały zabrać ich z domu przy kolejnym wyjeździe.

Gdy tylko robiło się ciepło często jeździłam z chłopakiem na ryby. Wędki oczywiście również magazynowane były w aucie.


Co do mojego postanowienia, że nigdy już nie pojade autobusem... niestety nie było tak różowo...
Znacie ten żart:

„Czemu właściciele Alf nie witają się na ulicy?
Bo widzieli się już rano u mechanika.”

Z reguły nie lubię szufladkowania i stereotypów. Niestety moja „czerwona strzała” potwierdzała, że żart ten nie jest tylko żartem.

Mój wyścigowo-czerwony Bumblebee... Ahhh drogi był w utrzymaniu... Zalać gazu, zalać benzyny, bo przecież nie zawsze ma humor na gazie jechać, benzyne żarł jak rekin a gaz się chyba jakoś ulatniał... a i jeszcze w dodatku kilka razy w miesiącu go naprawić!
Ten samochód miał naprawiane większość części z jakich w ogóle się składał.
Ten samochód miał naprawiane takie części o jakich większość ludzi nawet nie ma pojęcia, że istnieją.


Zawsze śmiałam się, że wyjeżdżając gdzieś Alfą nigdy nie masz pewności czy wrócisz.
Poza tym, że wciąż psuły się losowe części to zawsze, ale to zawsze było ryzyko, że po prostu jej nie odpale. Odpalanie na popych stało się w pewnym momencie już nie czynnością awaryjną, a po prostu normą... A ile to razy wracało się z akumulatorem pod pachą z buta lub autobusem do domu... niezliczone...
Auto to łamało również zasadę, że w trakcie jazdy samochód nie może zgasnąć bo podczas jazdy akumulator się ładuje. Bzdura! Nasze auto gasło w trakcie jazdy nawet po wymianie akumulatora i nawet po naprawie, tego czegoś co ładuje akumulator w trakcie jazdy (alternator?). Bez względu na prędkość, obroty, używanie sprzęgła czy hamulca. Gasło kiedy chciało.


Pamiętam jak kiedyś odwoziłam w nocy chłopaka do pracy. Jechałam około 70/h. Wracałam do domu, już tylko kilometr mi został, może dwa. Zwolniłam gdyż na rondzie do którego się zbliżałam widziałam dużą ciężarówkę. I bardzo dobrze, że zwolniłam... gdyż wylądowałam na środku ronda. Nagle w trakcie jazdy przestało mi działać wspomaganie kierownicy. Przy użyciu dużej siły oczywiście mogła bym skręcić, jednak najzwyczajniej w świecie nie byłam na to przygotowana i pojechałam prosto.

Pamiętam jak kiedyś przed Świętami Bożego Narodzenia postanowiłam powozić moją babcię i jej siostrę po sklepach by nie musiały dźwigać zakupów chodząc pieszo... Chciałam dobrze... Alfa nie odpaliła, dwie starsze kobiety pchały moje auto bym mogła ruszyć na popych.

Pamiętam jak mój tata odwoził mnie zimą wczesnym rankiem na zbiórkę na wycieczkę. Strach było jechać... Zamarzł pas pasażera i drzwi od strony pasażera. Drzwi otworzyłam, ale nie dało się już ich zamknąć, pasa nie dało się wyciągnąć... więc jechałam niezapięta z drzwiami, które otwierały się przy każdym skręcie w lewo. Najgorsze były ronda...

Są setki historii związanych z Alfą. Wiele wycieczek w jedną stronę, pewnie kilkadziesiąt kilometrów przedreptanych z baniakiem na paliwo- wspominałam już, że wskaznik paliwa nas oszukiwał?
Tyle wyśpiewanych piosenek i zwyzywanych kierowców...


Kochałam ten samochód. Był piękny, szybki, wyjątkowy i pierwszy mój.

Jak wiadomo stara miłość nie rdzewieje, więc mimo iż moje następne samochody były mniej zawodne to i tak z wielkim sentymentem wspominam czasem moją wyścigowo-czerwoną Alfę. To w niej tak na prawdę nauczyłam się jeździć i szybko reagować w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Alfa to samochód, który płatał mi figle dzięki którym tworzyły się ciekawe historie i tak na prawdę z każdym kolejnym nawet najkrótszym wyjazdem można było przeżyć kolejną przygodę.


Sprzedana przez mojego chłopaka zdrajce,
w tajemnicy przede mną-za 500zł
Najdroższa wyścigowo-czerwona Alfo Romeo.
Kocham, tęsknię, pamiętam...
Twoja na zawsze szybka i wściekła Blachara <3

Sort:  

wspaniały samochód!
z charakterem!

a nie takie nudne jak flaki niezawodne niewiadomoco.

Dokładnie. Nie dość, że piękny, szybki to w dodatku z charakterem ;) Z takim żadna by się nie nudziła :D

Congratulations @julietlucy! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You made more than 1750 upvotes. Your next target is to reach 2000 upvotes.

Click here to view your Board
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

To support your work, I also upvoted your post!

Do not miss the last post from @steemitboard:

SteemWhales has officially moved to SteemitBoard Ranking
SteemitBoard - Witness Update

Support SteemitBoard's project! Vote for its witness and get one more award!

Ale Twoja Alfa to chyba nie ta ze zdjęcia?:)

Obawiałam się tego pytania... Niestety to nie moja Alfa, ale moja w moich oczach była wspanialsza niż ta <3

Mój pierwszy samochód też był czerwony/na gaz i psuł się zbyt często niż przyzwoitość pozwala, ale nie była to Alfa, choć jakiś sentyment mam.

A już myślałam, że to być może od ciebie mój tata kupił Alfę hehe :D
Człowiek to jednak dobra istota jak potrafi polubić i powspominać z sentymentem coś co wcześniej tak psuło mu nerwy i pustoszyło potrfel :)

Nice car :)

Posted using Partiko Android

Samochody z charakterem # zazdroszczę Ci #

Pozdrawiam!

Coin Marketplace

STEEM 0.32
TRX 0.11
JST 0.034
BTC 66384.36
ETH 3272.25
USDT 1.00
SBD 4.27