WYCIECZKA DO MUZEUM - Tematy Tygodnia

in #polish6 years ago

Niemiecki filozof Theodor Adorno powiedział kiedyś, iż po Oświęcimiu nie jest możliwe stworzenie czegoś autentycznego. Polski autor opowiadania pt.: Wycieczka do muzeum, Tadeusz Różewicz, obalił jednak tę teorię, pisząc o tragedii w Auschwitz z punktu widzenia chłodnego obserwatora rzeczywistości, także tej powojennej.

Sytuacja z wakacji 2010: Mazury, piękna pogoda, dużo pieniędzy (bo matura tak ładnie zdana, wnuczku), perspektywa studiów dopiero od października (a przecież jest lipiec). Pływanie łódką, obok łódki, bez łódki, zaczyna powoli nudzić. Może czas pozwiedzać? Przewodnik Pascala "Polska na weekend" proponuje wiele ciekawych miejsc, więc jedziemy. Pomiędzy Świętą Lipką, polami Grunwaldu a Malborkiem, w planach mamy Wilczy Szaniec. Nie zastanawiamy się, po co właściwie, w jakim celu, co my - Polacy, możemy zobaczyć ciekawego w Kwaterze Głównej Adolfa Hitlera. Za wjazd jednym samochodem ochroniarz pobiera opłatę 5zł od osoby. Należy udać się na miejsce zbiórki przewodników, utworzyć grupę. Pan przewodnik - koniecznie z brzuszkiem, zaleca zakup wody mineralnej niegazowanej Żywiec - Zdrój, jedyne 5zł za małą butelkę, gdyż na pewno poczujemy pragnienie. Mała onieśmielona dziewczynka staje się adiutantem przewodnika, gdyż Hitler również zawsze miał przy sobie adiutanta – stały chwyt wycieczki, aby dzieciak nie przeszkadzał. Od wejścia na terytorium bazy dowiedzieliśmy się wszystkiego o geniuszu Hitlera, zobaczyliśmy miejsca, w których podejmował decyzje o wymordowaniu Żydów, ścieżki, po których lubił spacerować, a nawet jego osobistą bibliotekę, gdyż to był taki wrażliwy człowiek. Przewodnik informuje, iż na koniec wycieczki można na straganie nabyć figurkę małego nazisty za dogodną cenę, zjeść dobry obiad w zielonym budynku, oraz wysłać na miejscu pocztówkę. Restauracja przypomina bunkier. Daniem dnia jest ulubione ciasto Führera, wszyscy zamawiają, bo to przecież o to chodzi w czasie wakacji, aby poznawać świat.

Przy wyjeździe - opłata 5zł od osoby. Dopiero pół godziny po opuszczeniu tego dziwnego miejsca, zadajemy sobie pytanie: co to było, po co to było, w jakim celu to jest? Sytuacja ta przypomniała mi się po przeczytaniu opowiadania Tadeusza Różewicza pt.: Wycieczka do muzeum. Nie miałem okazji zwiedzenia obozu w Auschwitz, gdyż nie zaproponowała mi tego żadna szkoła, w której byłem, a to zazwyczaj właśnie ze szkołą jeździ się w takie miejsca. Wiem jednak, jak to wszystko wyglądało w 1957r., gdyż moja babcia pracowała przy odbudowie Zamku Książąt Pomorskich, była magazynierem. Po oddaniu do użytku pierwszej wyremontowanej części, organizowano tam wystawy poświęcone zbrodni oświęcimskiej, a po dowody rzeczowe babcia i jej koleżanki jeździły właśnie do Auschwitz. Zbierały buciki, ubranka, zabawki, włosy. Za to im płacono, a im mniejszy bucik, tym większa płaca, bo to takie wzruszające. Babcia urodziła się w 1937r., ale doskonale pamięta do dzisiaj, jak podczas bombardowań chowali się całą rodziną w lepiance.

Tylko raz pojechała zbierać dowody, a po powrocie zrezygnowała z pracy na Zamku. O organizowanych tam wystawach opowiedziała mi dopiero trzy lata temu. Tadeusz Różewicz tom pt: Proza wydał w 1959r. Opowiadanie skupia się na powojennej historii obozu, który zwiedzają ludzie porządnie ubrani, krzykliwi, niecierpliwi, zmęczeni wręcz chodzeniem po muzeum. Wszechogarniająca nuda, z małymi wyjątkami – lubią patrzeć na szubienicę, lubią patrzeć na sale, w których zagazowywano Żydów, a następnie wyrywano im złote zęby. O, tutaj spali, wspaniale, ile prycz zmieściło się w tym jednym ciasnym pomieszczeniu! Wydawać by się mogło, iż najgorszą grupę stanowią ludzie młodzi, którzy nie zaznali wojny – robią sobie zdjęcia przy niemieckich napisach – na pewno wstawiliby je na Facebooka, gdyby nie fakt, iż nie było wtedy jeszcze Internetu w Polsce. Sweet focia z obozu. Opowiadanie jest satyrą, celowo wyolbrzymia zachowanie ludzi w czasie zwiedzania miejsca, które jest miejscem pamięci. Podczas długiego weekendu z okazji Wszystkich Świętych, miałem okazję zwiedzić Warszawę. Szliśmy właśnie do Pałacu Kultury, kiedy nagle wśród typowo komunistycznych bloków, zauważyliśmy starą, zawalającą się kamienicę, z ogromnymi zdjęciami Żydów – okazało się, iż jesteśmy w getcie. Na chodniku znajdował się wielki napis: „Mur getta 1940-1943”

Tam jednak nie było straganu z figurką małego Żyda do kupienia, nie było książek zapewniających o tragicznej śmierci Żydów, ani też biletów do muzeum i całej masy zwiedzających. Nie. Był tam jedynie kawałek zachowanej historii, napis na chodniku, po którym ludzie deptali, i stara kamienica, której nawet nikt nie zauważał. Gdyby nie te ogromne zdjęcia, to czy ja sama domyśliłabym się, iż tam mieszkali Żydzi? Zwiedzanie obozu ma sens, oczywiście, kiedy jest zwiedzaniem ku czci i pamięci zmarłych, a nie wtedy, kiedy ich śmierć staje się atrakcją turystyczną. Zabieranie tam młodzieży w formie grupy zorganizowanej także nie ma większego uzasadnienia, poza tym, iż na pytanie „Kto był w Auschwitz?”, podniosą ręce, a większość z nich nie zna nawet dokładnie ram czasowych II wojny światowej. Prawda jest taka, iż nie ma „złej młodzieży”, „złych dzieci”, „dobrych starszych pań” i „dobrych dorosłych”. Są dobrzy i źli ludzie. Wśród młodzieży znajdują się jednostki wrażliwe i żywo poruszone historią Żydów, jednak jedna taka osoba zostaje przytłoczona przez całą masę swoich bezmyślnych kolegów. Konsumpcjonizm w dzisiejszych czasach zaszedł tak daleko, że w każde miejsce jedzie się „po zdjęcia”, ale przede wszystkim „po pamiątki”. Rzadko kiedy chodzi o przeżycia.

Łatwo to sprawdzić – niech przewodnik spróbuje nie dać czasu wolnego podczas wycieczki, a zobaczy, co się stanie… W opowiadaniu Różewicza zwiedzający widzą oprócz obozu, także normalne życie: dzieci pracowników, bawiące się na terenie muzeum, piaskownice, huśtawki i rowerki. Tak jednak było także i podczas wojny, kiedy poza murem getta stała karuzela, co opisał Czesław Miłosz w wierszu pt: Campo di Fiori. Parking strzeżony – strzeżony, więc płatny. Pytanie, czy stróż jest tam naprawdę niezbędnie potrzebny? Czy ten starszy pan siedzący w budce z telewizorem i małą kasą fiskalną, byłby w stanie interweniować w razie napadu? Właśnie. Im więcej jest okrutności w oferowanych na straganie książkach, tym lepiej się one sprzedają.

Jest w nich wszystko, cała historia, łącznie z torturami. Ludzie lubią krwawe opowiadania, brakuje im adrenaliny. Ludzie lubią oglądać Pianistę i W ciemności, bo to „bardzo dobre polskie filmy”. Muzeum tortur w czasie wakacji w Łebie – widzimy szubienice, dyby, koło do łamania kości. Po wejściu do Auschwitz człowiek spodziewa się czegoś „mocniejszego”, a tu tylko bloki z drutem kolczastym. Skrzynia pod szubienicą stała się mimowolnym koszem na śmieci. Człowiek ogląda horrory, czyta kryminały. Wojna nie stanowi dla niego czegoś strasznego, szczególnie po wielu latach od jej zakończenia. Staje się czymś tam odległym, jak bitwa pod Grunwaldem – to było, każdy wie, że było, daty są mniej więcej znane i uczy się o tym na historii, ale ile osób jest w stanie podać szczegóły? Tylko ci, którzy się danym zagadnieniem interesują. Po śmierci ostatniej osoby pamiętającej wojnę, nadejdzie pokolenie nie pamiętające czasów, w których nie było Internetu. Ludzie w opowiadaniu tłumnie udawali się do kina – kino stanowiło w tamtych czasach atrakcję, zaś teraz młodzież, korzystając z chwili odpoczynku, zamiast oglądać film, pisałaby SMS’ y na swoich smartfonach. Przewodnicy również narzekają na młodych, ale to właśnie grupy zorganizowane, z racji liczebności, utrzymują pracowników obozu.

Jedyną osobą w opowiadaniu, która widziała, jak w Auschwitz było naprawdę, jest pan Józef – okazuje się, iż jego wspomnienia diametralnie różnią się od książkowej prawdy przewodnika, ale ludzie i tak proszą o dowody, chcą zobaczyć włosy. Nie interesuje ich prawda, chcą zobaczyć, a najlepiej dotknąć. Człowiek jest teraz jak niewierny Tomasz. Dziecko pytające mamę o powód przechowywania protez w muzeum dostaje typową odpowiedź: „Głupie dziecko! Słuchaj przewodnika”. Przewodnik zaś używa takich argumentów, jak miliony, kilogramy, tysiące, znane wszystkim aforyzmy, powoływanie się na lektury szkolne. Zmęczony wycieczką ojciec na pytanie swojej córki o powód zamykania ludzi w bunkrze odpowiada: „Jak byli niegrzeczni, to ich tu zamykali. I jak ty będziesz niegrzeczna, to też cię zamkną”. Po wyjściu z obozu zwiedzający znowu widzą ludzi, którzy normalnie żyją – kobietę w ciąży, małą dziewczynkę, a także krowę na polu. Życie cały czas się toczy, pomimo zbrodni, jakiej dokonali naziści. Turyści w pociągu nie rozmawiali o muzeum, raczej o własnym zmęczeniu, ewentualnie o pamiątkach. Nie zauważyli pociągu towarowego na torach obok – tak samo, jak robili to ludzie podczas wojny. Aryjska strona w większości nie zauważała getta i obozów.

Śmierć czterech milionów Żydów stała się tylko statystyką, ich obcięte włosy przeliczono na kilogramy, a obóz koncentracyjny Auschwitz - Birkenau stał się atrakcją turystyczną, na terenie której postawiono szalety za 480 tysięcy złotych. Dla zagranicznych turystów, żeby to świadczyło jak najlepiej o Polsce i Polakach. Tadeusz Różewicz w opowiadaniu pt.: Wycieczka do muzeum ukazuje, jak bezmyślną masę ludzi stanowi pokolenie nie pamiętające wojny. Jest ilustracją ukazującą zwiedzanie obozu, które w większości przypadków wygląda tak samo – i wcale nie jest to oddawanie czci i modlitwa za wymordowanych Żydów…

Tekst powstał na bazie trzeciego tematu "Tematów tygodnia" - To nie miało prawa się zdarzyć!.

zdjęcie : https://pixabay.com/pl/auschwitz-birkenau-1187890/

Sort:  

Znakomity tekst.

Dziękuję bardzo, tak jakoś mi się przypomniała ta sytuacja i stwierdziłem , że muszę opisać :)

Jest tak jak piszesz, choć odnośnie Holokaustu warto się raczej przyjrzeć nie temu czym tych ludzi mordowano (choć Bauman uważa, że to też ważne), ale jak politycznie "dojrzano" do jej wykonania. I to jest lekcja bardzo mocna.

Prawda. Jak kraj wielkich romantyków dał się tak omamić przez jednego małego kolesia z wąsem.

Coin Marketplace

STEEM 0.25
TRX 0.11
JST 0.032
BTC 63576.35
ETH 3066.39
USDT 1.00
SBD 3.80