Z dziennikarskiego archiwum, rok 2010 "Pisarzem nie będę, czyli powieść niedokończona"

in #polish6 years ago

kniga.jpg
(Ilustracja pochodzi z http://szczecin.eska.pl/newsy/uniwersytet-szczecinski-wyksztalci-pisarzy/435070)

Zainspirowany konkursem Wiadomości24, w którym nagrodami są książki o tematyce sensacyjnej, postanowiłem w przypływie odwagi zamieścić fragment powieści mojego autorstwa, której nigdy nie skończę. Nie śmiejcie się ze mnie głośno, proszę.

"Drzwi mocno skrzypnęły kiedy je otwierał, ale przy ich zamykaniu nie wydały tego odgłosu. Dziwne - pomyślał, przekręcając klucz w zamku. Pokój był delikatnie mówiąc ascetyczny. Wyblakłe ściany pokryte były kolorem trudnym w tej chwili do określenia. Duże okno wpuszczało wiele światła, a żaluzje były niemiłosiernie powyginane. Rozejrzał się beznamiętnie po pokoju i z zadowoleniem przyjął istnienie łóżka. Co prawda, w innych okolicznościach nawet by go nie dotknął, ale teraz czuł ulgę i rozkoszne zaproszenie do snu. Musiał odpocząć, był wyczerpany i głodny, ale sen był teraz najważniejszy.
Podszedł jeszcze do drzwi i delikatnie ująwszy klamkę parokrotnie szarpnął ją sprawdzając czy są zamknięte. Nigdy dość pewności. Ufaj i sprawdzaj, te słowa głęboko wryły mu się w pamięć, choć nie wiedział dlaczego akurat teraz je przywołał.

Powoli podszedł do łóżka, które sprawiało wrażenie mającego się za moment rozwalić. Zaryzykował jednak i najdelikatniej jak umiał, położył się na nim, zastępując ohydną, sfatygowaną poduszkę swoją skórzaną kurtką, pod którą schował broń.

Odpływał w ciepłą i kojącą ciemność. Ogarniała go szybko, unosząc w błogość.

Spał głęboko nie śniąc. Obudził się o 17 następnego dnia. To niezły rekord - pomyślał. Leżał jeszcze przez chwilę rozciągając zastałe mięśnie. Sięgnął pod kurtkę służącą mu za poduszkę i przesuwając rękę trafił w końcu na broń. Z zadowoleniem, niemal rytualnie zaczął ją oglądać, obracając ją obiema rękoma. Kochał swojego glocka 17 i był z niego dumny. Położył go na chwilę na piersiach i z lubością patrzył, gdy ten poruszał się w rytm jego oddechu. Zdał sobie sprawę z tego, że jego austriacki przyjaciel to za mało na tę przygodę, jak i z tego, że kładąc się nie zdjął butów i cholernie bolały go teraz nogi.

Usiadł powoli na łóżku, zdjął obuwie i zaczął masować stopy, ruszając
przy tym palcami. Po paru minutach wstał i podszedł do drzwi, znowu szarpnął klamkę. Klucz w zamku zabrzęczał i parę sekund kołysał się rytmicznie. Podszedł do łóżka przy którym pozostawił swój stary ale mocny i obszerny worek marynarski. Wyciągnął z niego czysty ręcznik, płyn do kąpieli oraz jednorazową maszynkę do golenia i piankę. Co oczywiste, zabrał ze sobą też broń, gdyż starał się z nią nie rozstawać. Wszedł do łazienki i ze zdziwieniem oraz z zadowoleniem stwierdził, że prezentuję się ona znacznie lepiej od pokoju. Sprawiała wrażenie niedawno odnawianej. Sanitariaty były czyste, a kabina prysznicowa wyglądała przyzwoicie. Zanim do niej wszedł, położył glocka na niedużej zielonej szafce stojącej przy umywalce. Kran umywalki był dziwnie skonstruowany, ale szybko uporał się z jego działaniem. Po chwili z nieukrywaną radością stwierdził, że leci z niego zimna i gorąca woda. Przepływowy podgrzewacz wody działał bez zarzutu i był gwarancją tak potrzebnego mu teraz odświeżenia.

Tradycyjnie zaczął od golenia. Lubił być dokładnie ogolony, dlatego i tym razem poświęcił na tę czynność około 12 minut. Wytarł twarz, po czym ściągnął spodnie, slipy i skarpety i wszedł do kabiny. Zaklął, gdyż żel do kąpieli zostawił na umywalce i nie mógł go dosięgnąć. Wyszedł więc, wziął żel i ponownie wszedł do kabiny. Odkręcił kurek z gorącą wodą, by następnie puszczając zimną uzyskać pożądaną temperaturę. Długo opłukiwał się słuchawką prysznica, zanim przystąpił do mycia właściwego. Zawsze czynności higieniczne wykonywał w określonym porządku. Takie przyzwyczajenie. Spędził pod natryskiem dobre 20 minut. Powoli aby się nie poślizgnąć, wyszedł z kabiny i starannie się wytarł. Była 18.25.

Opuścił łazienkę i szybkim krokiem udał się do pokoju. Zachichotał w myślach, że musi wyglądać komicznie, trzymając w jednej dłoni broń a w drugiej brudne gacie i skarpetki będąc do tego zupełnie nago.
Brudną bieliznę wyrzucił do stojącego w rogu kosza na śmieci. Wyjął ze swojego worka nowe slipy i skarpety. Najpierw ubrał te pierwsze i przysiadł na brzegu łóżka by
ubrać skarpety. Dopiero teraz zauważył, że w pokoju nie ma żadnego krzesła. Wrócił do łazienki po żel, piankę i maszynkę, zostawiając jednak ręcznik.

Następnie ubrał rażąco żółtą koszulkę polo i wciągnął spodnie. Postanowił jeszcze poczekać z włożeniem butów, aby dać odpocząć ciągle jeszcze zmęczonym stopom.
W międzyczasie założył pod lewą pachę kaburę i włożył do niej broń. Podszedł do okna i delikatnie rozsunął żaluzje. Słońce już zachodziło ale wiedział, że było gorąco i parno. Musiał ukryć broń pod kurtką i ta perspektywa go smuciła. Włożył buty, znalazł w swoim worku wodę po goleniu i wrócił do łazienki. Obficie zrosił nią twarz po czym energicznie wklepał ją w twarz.

Burczenie w brzuchu stawało się nieznośne, do tego wypalił ostatniego papierosa. Czy istniał lepszy powód dla którego warto było wyjść z tego zapyziałego przybytku szumnie zwanego hotelem - pomyślał. Przygładził dłońmi włosy, sprawdził położenie portfela i wyszedł zamknąwszy drzwi na dwa razy.

Była 19.35, Alan Auksel opuścił tymczasem hotel.

Schodził nieśpiesznie z drugiego piętra, po drodze zastanawiając się gdzie można by tu dobrze zjeść. Portier czytał lokalną gazetę i wydawał się zaskoczony jego powitaniem. Mimo to grzecznie odpowiedział, odprowadzając wzrokiem Alana do drzwi.
Zamknąwszy za sobą ciężkie, masywne drzwi hotelu, zaczerpnął haust
świeżego powietrza i przeszedł na drugą stronę ulicy. Już po paruset metrach znalazł mały sklepik w którym kupił dwie paczki swoich ulubionych Marlboro. Sprzedawca ujął go nieudawaną uprzejmością którą Alan nagrodził komplementem o bardzo przyjemnym sklepie, jak to określił. Wykorzystując dobrą relację ze sklepikarzem, który zdawało mu się, jest Czechem albo Polakiem, zagadnął go o dobrą restaurację. Niezmiennie uprzejmy, poinformował go, że dobra restauracja z której gościny sam często korzysta, znajduję się za rogiem jakieś 10 minut drogi stąd . Alan podziękował i życząc dobrej nocy udał się na posiłek.
Z lubością odpalił papierosa głęboko się nim zaciągając.

Drogę do restauracji przemierzał nieśpiesznie z zainteresowaniem oglądając sklepowe wystawy. Szczególną uwagę zwrócił na tę, gdzie jeden z czterech manekinów ubrany był w skórzaną kurtkę od Luisa Perlucci. Długo jej się przyglądał, była nawet w jego rozmiarze. Charakterystycznie wytarta na wysokości łokci, o lekkim odcieniu brązu, wprost idealna. Wiedział już, że ją kupi..."

upvote.gif

Coin Marketplace

STEEM 0.36
TRX 0.12
JST 0.040
BTC 70839.13
ETH 3563.41
USDT 1.00
SBD 4.77