Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Ugruntowanie psychiczne

in #polish5 years ago (edited)

Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Ugruntowanie psychiczne

Przychodzi czas, że zaczynamy się ogólnie rozumieć w sprawie naszych niedomagań wewnętrznych. Niełatwo dojść do takiego porozumienia. Świadomość narodowa nie jest procesem czysto intelektualnym, aby mogła spekulatywnie, przy pomocy jedynie literatury pojąć krytycznie swój układ psychiczny; poznaje ona siebie w dziejach przez doświadczenia trybem powolnego dojrzewania. Nieraz potrzeba na to zmiany pokoleń, gdy myśl znałogowana starego pokolenia nie jest zdolna chwycić siebie na gorącym uczynku, nie widząc siebie po prostu. Wtedy propaganda nowych idei trzyma się szranek szczupłych, gdzie porozumienie jest możliwe, a zasadą jest cierpliwość, wyczekująca zmiany generacji i zapanowania nowego ducha czasu.

Publicystyka w takim okresie ma zadanie podwójne: krzepienie nowych płonek w celu podtrzymania energii ducha nowego, a z drugiej strony analizowania starego układu ducha, skazanego na zanik.

Ta druga praca myśli analityczna i krytycznie negatywna przeważa nieraz nad pozytywną, zwłaszcza wtedy, gdy w społeczeństwie jest już moralna przewaga nowego kursu. Bo nie zawsze wszystkie prawdy można wypowiadać. W Galicji do niedawna byłoby rzeczą bezcelową, a nawet szkodliwą rozprawiać publicznie o tym, że jest ona społeczeństwem wewnętrznie wynarodowionym pomimo pozorów patriotyzmu. Naprzód nie uwierzono by w to, a potem najfałszywiej rozumiano by krytykę patriotyzmu obchodowego i literackiego, nie było bowiem kryteriów na inny patriotyzm. Mogłoby więc stać się, że zarzucono by nawet obchody, a na to miejsce nie dałoby się wyjałowionej duszy społeczeństwa żadnych pozytywnych uczuć narodowych narzucić.

Dopiero fakty przy dłuższym a umiejętnym wysiłku wychowawczym zdolne są nawrócić myśl publiczną. Długa praca kulturalna od podstaw zbliżyła faktycznie inteligencję galicyjską do rzeczywistości społecznej. Ale tej rzeczywistości nie spostrzegłaby ona mimo to, gdyby nie błyskawice na horyzoncie politycznym, które oczom prawdę odsłoniły. Takie fakty jak rozpaczliwa obrona starego porządku rzeczy, przedsiębrana w ostatnich latach przez czynniki świadomie austriackie, aby nie dopuścić do unarodowienia się myśli polskiej w Galicji, otworzyły ogółowi oczy na to, że walka się toczy o jego duszę, która była już ślepą i rozkładu swego nie widziała. Wysiłki reakcji austriackiej w łonie naszego społeczeństwa (np. w postaci obecnego „bloku” ) tyleż bodaj zdziałały w kierunku unarodowienia Galicji, ile propaganda publicystyczna szermierzy odrodzenia narodowego.


To samo w Królestwie. Przewrót ostatnich lat, od czasu wprowadzenia konstytucji, dotyczy nie tylko warunków zewnętrznych, ale sięga głęboko w społeczeństwo. Odbywa się tam dotąd i długo jeszcze odbywać będzie ferment myśli, dążącej do opanowania sytuacji, do zdania sobie sprawy ze stanu wewnętrznego. Jak w Galicji usnęła dusza w złudnym poczuciu bezpieczeństwa, tak znowu tutaj, gdy granice działania nieco się rozszerzyły, społeczeństwo zaczęło tracić równowagę z braku ściskających je po dawnemu obręczy. Na razie nie byli rozumiani ci, co obejmowali już sytuację i widzieli, że naród w tej dzielnicy ma przed sobą ciężką pracę wewnętrzną, zanim do nowych warunków się przystosuje. Nie chciano słuchać o tej pracy wewnętrznej, znieważono kierowników politycznych wypowiadaniem zaufania. Ale dziś można już coraz jaśniej na przykładach wykazać, że dawne wyobrażenie o własnej tężyźnie, prężącej się jakoby na zewnątrz, było złudne. Płynęło ono z niejasnego zdawania sobie sprawy, co było czynnikiem prężącym serca - czy działanie wewnętrzne dojrzałej woli, czy ucisk zewnętrzny.

A Życie w Królestwie było tym różne od Galicji, że więcej miało w sobie żywiołu, mocniejsze podstawy; ale myśli politycznej było równie mało, jak w Galicji. Ucisk zewnętrzny, sięgający życia podstawowego, komprymował siły żywiołowe, co dawało świadomości narodowej wyobrażenie siły wewnętrznej, napięcia woli i myśli. Po zyskaniu jednak pewnych swobód przekonano się, że ciało rozluźnione z gorsetu, nie ma dostatecznej siły wewnętrznej, aby utrzymać się mogło w pionie, że potrzeba gruntownej pracy, aby mu nadać postawę i rzut własny. Myśl nie ogarniała sytuacji pomylone pewną swobodą ruchu instynkty zaczęły zawodzić w rzeczach elementarnych, nawet w poczuciu osobowości narodowej (ugoda rewolucyjna, propaganda masońska, odstępstwa na Litwie, sprzedaże ziemi itp.). Stan okazał się taki, że każda nowa wolność może będzie pociągała za sobą rozszerzanie terenów pracy u podstaw, ale – to pewne - grozić będzie rozluźnianiem samowiedzy narodowej, która niestety trzymała się uściskiem zewnętrznym, nie zaś siłą wewnętrzną.


Przychodzi - powtarzam - czas głośnego mówienia o tych rzeczach dlatego, że są one coraz lepiej rozumiane. Jest już materiał na odpowiednią warunkom życia nowożytnego samowiedzę narodową, która by zorganizowała społeczeństwo w ciało polityczne pomimo braku państwowości. Sto lat temu ta sama kwestia była na porządku dziennym publicystyki polskiej. Odczuwały to jeszcze przed rozbiorami umysły głębsze, że bez tej organizacji wewnętrznej, bez przerobienia narodu w świadomości etycznej narodowo-społecznej nie ostoi się budowa państwowa. Tym jaśniej możemy zdawać sobie sprawę z losu naszej osobowości narodowej teraz po wiekowej męce czepiania się sposobów ratunku i szarpania wewnętrznego.

Myśl Staszica i Kołłątaja, wskazująca potrzebę przeróbki wewnętrznej społeczeństwa na organizację etyczną, jako właściwy podmiot dziejów, zdolny przetrwać wszystkie przygody polityczne, przez te sto lat znacznie się pogłębiła. Dzisiaj wiemy, że budowy narodu niema nigdzie indziej, jeno w duszy jednostek, w ich charakterach. Nie jest to fikcja idealistyczna poetów lub myślicieli metafizycznych: naród rośnie prawem rozwoju konkretnych, żywych dusz - w miarę, jak one się budują według potrzeb psychiki społecznej. „Człowiek wieczny” Mickiewicza jest ogniskiem myśli narodowej. Według tego modelu ustawione są dusze wszystkich społeczeństw nowożytnych, które sobą rządzą świadomie i z uczuciem patriotycznemu. Plemiona, które swych dziejów politycznych nie zdołały utrwalić w budowie psychicznej pokoleń, czyniącej z obywateli mikrokosmosy państwowości, nie zdołają już nigdy w warunkach nowożytnych stworzyć sobie bytu niezależnego. Będą niewolnikami narodów rządnych i czynnikiem, szerzącym rozkład w duszach narodowo ukształconych.


Myśli Staszica i Kołłątaja, dotyczące przebudowy duszy społeczeństwa polskiego w stylu nowożytnej etyki narodowo-społecznej, nie przyszły im z powietrza; miały one swoją inspirację społeczną, swój zaród w głębiach podświadomości narodowej. Budząca się myśl życia nie może widocznie szerzyć się bezpośrednio pożarem dusz. Szuka ona dla siebie wcieleń w drodze przerabiania poszczególnych wątków ducha, przede wszystkim wyobraźni, potem uczuć, zanim wreszcie stanie się dobytkiem intelektualnym woli. Proces ten w wielkim umyśle Mickiewicza, bezpośredniego dziedzica idei reformatorskich poprzedniego pokolenia, odbył się całkowicie, doszedł swojej syntezy. Dla tego dał Polsce, przeczuwającej nową erę, maksimum duchowego zadowolenia. Ale umysł powszechny potrzebuje dla swego obrotu syntetycznego szeregu pokoleń.

Wskutek niedostatecznej organizacji życia umysłowego w Polsce po rozbiorach i nierównego działania oświaty, proces ten trwa zbyt długo. Stąd troska dzisiejszej publicystyki, która widzi, że w obecnych warunkach formowanie samowiedzy narodowej odbywać się musi znacznie szybciej, niż dawniej. Parcie osobowości narodowych, już zorganizowanych, jest coraz większe. Zbyt długo mianowicie zatrzymaliśmy uwagę na zjawiskach psychicznych, które swój wyraz znajdowały w grze wyobraźni poetyckiej. Trochę zagapiliśmy się i zaniedbali. Wielki czas wrócić do poziomu myślowego, zakarbowanego na dziejach myśli polskiej przez Staszica i Kołłątaja. Zwłaszcza, że możemy w samokrytyce zrobić już dzisiaj krok dalej - z terenu etyki zejść głębiej w naszą psychologię, widzieć, jakie są niedomagania naszej budowy psychicznej i zrobić plan kultury tych dziedzin, które zostały zaniedbane.


Co jakiś czas, co parę pokoleń, wraca zbiorowa myśl polska do kwestii podstaw swoich i traktuje ją coraz syntetyczniej. Za każdym razem odbywa się rewizja spodów świadomości. Sprawdzaliśmy się w ten sposób przed stu z górą laty, biorąc za kryterium duszy rozum. Racjonaliści nasi z końcem XVIII i początku XIX wieku mieli zbyt krótki okres. Zaskoczył ich nowy duch czasu, przerzucający pracę na dziedziny uczuciowości. Opóźnieni spieszyliśmy się, wykonywując ten płodozmian niezbyt gruntownie. Zbyt płytkie było uwarstwienie ludzi oświeconych, więc za szybko się przetrawiali. W tej nowej dziedzinie (uczuciowości) nie dokonawszy dostatecznie zadań kultury serca, która miała nas nawiązać do środowiska i do wątku duchowego dziejów, daliśmy się porwać w kierunku najpodatniejszym dla dusz biernych, mianowicie w kierunku wzruszeń estetyczno-poetyckich. Intensywna kultura tej dziedziny, przy jednoczesnym powstrzymaniu rozwoju naturalnego społeczeństwa przez obce czynniki państwowe, przyprawiła nas o utratę poczucia prawdy realnej. Próba reakcji w postaci pozytywizmu nie wiele mogła zdziałać pozytywnego, ale spowodowała znaczne otrzeźwienie umysłów. Resztę zdziałały zmiany społeczno-ekonomiczne w społeczeństwie, które drogą faktu nasunęły umysłom nową treść, nowe samopoczucie.


Czegoż więc pragnie dzisiejszy umysł reformatorski? Czy zależy mu na jakimś szczególnym programie działania politycznego na zewnątrz? Czy demokrata narodowy np., który dzisiaj daje ton i kierunek polskiej myśli politycznej, znalazł receptę na takie lub inne postępowanie narodu? Czy o to się toczy główny spór, jakie są drogi na przyszłość wskroś sytuację polityczną, jakie widoki ukształtowania politycznego sprawy polskiej? Nie! Główny punkt obecnego tarcia się prądów myśli polskiej jest wewnętrzny. Myśl walczy przede wszystkim z własnym duchem o samowiedzę. Wszystko jedno na razie, co się będzie robić, chodzi o wytworzenie świadomości, postawienie się we własnym pionie, chodzi o nowy układ psychiczny, potrzebny do wytworzenia z narodu osobowości, samodzielnie myślącej i działającej.

Jest to więc zasada raczej rewizjonizmu psychologicznego, a następnie etycznego. Kto sobie dziś zdaje sprawę z naszego położenia, ten jedno przede wszystkim widzi, że największym wrogiem sprawy polskiej jesteśmy my sami. Można się spierać, o to, który wróg zewnętrzny jest niebezpieczniejszy dla Polski, ale co do tego wewnętrznego nie może być sporu między wychowawcami narodu. Jakiekolwiek zdanie mamy wypowiedzieć w dziejach, trzeba zacząć od podmiotu: „ja”. Jeśli na tym elementarnym punkcie niema zgody, darmo się kłócić o orzeczenie; daremny podział na partie, które mają jakoby swoje środki do wykonywania wspólnego zadania, skoro wspólności psychicznej w samowiedzy narodowej niema. Przenoszenie tedy punktu ciężkości na partyjność dowodzi niezrozumienia dramatu, jaki się dzieje w duszy narodu. Nie o wyznanie polityczne chodzi, nie tylko o pogląd na środki działania, lecz o budowę charakteru narodowego we wszelkim działaniu i myśleniu.

Rozumny polityk dzisiaj nie martwiłby się o to, że w Polsce są partie. Niechby były, ale prawdziwe - szybszy byłby rozwój stosunków, gdyby praca odbywała się w pewnej emulacji i wszechstronnym oświetleniu dróg. Ale gdy zasadniczy podział w społeczeństwie ma podstawę głębszą, mianowicie na terenie elementarnego odczuwania jaźni narodowej, gdy ludzi dzieli różność inspiracji, gdy jedni nieświadomie biorą cudze inspiracje za swoje, a wewnętrzne ogłaszają za zbrodnię i załatwiają kosztem narodu cudze interesy - wtedy nie partie ścierają się z sobą, ale naród ściera się z niezorganizowanym jeszcze żywiołem. Podział na stronnictwa jest koniecznością niejako techniczną działania politycznego, ale dokonywać się musi na poziomie świadomości narodowej wszystkim stronnictwom wspólnej.


Takie zbudowanie narodu w podstawach psychicznych i etycznych, jako siły żywej, zdolnej do samoistnego inspirowania się zasadniczymi zadaniami bytu - to dzisiaj główne zadanie pracy narodowej. Chodzi tu nie tylko o jedność duszy narodowej, ale i o samoistność, o zdolność życia osobowego.

Wytworzyć musimy w sobie więź wewnętrzną, aby nią zastąpić brak własnej państwowości. Nic realniejszego od duszy i nic trwalszego. Bez tej organizacji narodowej wewnętrznej dzisiaj nawet samoistne państwa mają byt niepewny. Cóż dopiero mówić o nas, którym jedynie ta wewnętrzna organizacja pozostała jako podstawa bytu, siły i rozwoju.


[1] Blok namiestnikowski – sojusz stronnictw konserwatywnych, demokratycznych i ludowych skupionych wokół namiestnika Galicji Michała Bobrzyńskiego. „Blok” sprawował władzę w Galicji w latach 1911-1913. Krytykowany przez Stronnictwo Narodowe jako zbyt ugodowy zarówno w stosunku do władz austro-węgierskich, jak i mniejszości etnicznych w Galicji – zwłaszcza Żydów i Ukraińców. W opozycji do niego powstał tak zwany Antyblok, skupiający polityków narodowych i podolaków (ziemiańskie ugrupowanie konserwatywne).
[2] Komprymować – ściskać, zaciskać, redukować. W dzisiejszej polszczyźnie zastąpiony przez słowo kompresować.


Wcześniejszy rozdział:
Prawo budowy wewnętrznej
Następny rozdział:
Styl budowy narodowej



Spis treści i dokumenty do pobrania


Tekst opracowany na podstawie: Zygmunt Wasilewski, Myśl przebudowy. Rozmowy z młodym przyjacielem, Zakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa-Lublin-Łódź-Kraków 1912


Tekst zdigitalizowany został w ramach projektu "Cyfrowa Biblioteka Myśli Narodowej", więcej o samym projekcie możecie przeczytać tutaj.


Tekst znajduje się w Domenie Publicznej i może być dowolnie rozpowszechniany i powielany. @myslnarodowa zrzeka się wszelkich praw autorskich związanych z digitalizacją i obróbka tekstu na zasadzie licencji Creative Commons Zero

Coin Marketplace

STEEM 0.36
TRX 0.12
JST 0.039
BTC 70223.87
ETH 3561.28
USDT 1.00
SBD 4.73