Homefront: The Revolution - o tym jak rewolucja zjadła własne dziecko

Witam.
Pierwsza część z serii "Homefront" nie była jakąś wybitną grą - miała jednak ciekawy koncept rodem z "Czerwonego Świtu" i jeden, genialny pod względem emocjonalnym moment. Jednak do produkcji drugiej części siadło zupełnie inne studio i nieco zmienił się koncept - tutaj nie mamy do czynienia z liniowym do bólu FPS'em, lecz strzelanką z otwartym światem. Niestety jednak ta zmiana nie wyszła sequelowi na dobre...

Zacznijmy jednak od zalet - "Homefront: The Revolution" jest grą naprawdę bardzo ładną, dzięki zastosowaniu silnika CryEngine. Nie jest to poziom kultowych Crysisów - niektóre modele, czy animacje wyglądają tak, jakby się budżet nagle skończył i trzeba było kombinować, ale i tak pod względem wizualnym jest to wysoka półka.

Również sam pomysł na kreację świata jest godny pochwały... niestety jednak tutaj zaczynają się schody. Otóż cała gra jest zlepkiem powrzucanych na odpierdziel motywów z innych gier z otwartym światem - mamy znajdźki, punkty do odbijania, czy masę innych piekielnie powtarzalnych aktywności. Niestety jednak dane jest nam je wykonywać w dosyć mało angażującym świecie - niby jest tam jakaś wojna domowa, ale nie ma to w sobie żadnego konkretnego charakteru. Fabuła sama w sobie opiera się na tym, że w wyniku kilku zbiegów okoliczności stajemy się naczelnym chłopcem na posyłki Amerykańskiej rebelii skierowanej przeciwko Koreańczykom. Niestety wszystko jest już jednak czymś, co widywaliśmy już setki razy i to gracza szybko zaczyna męczyć.

Grze nie pomaga również głupota naszych wrogów i sojuszników, którzy zachowują się idiotycznie na polu walki. Muzyka... jest i czasem sobie leci w tle, a udźwiękowienie jest kompletnie nijakie - bronie brzmią bezbarwnie, a sam model strzelania należy do najgorszych, z jakimi miałem do czynienia z powodu między innymi nienaturalnie wyglądającego, przesadzonego odrzutu broni.
Niestety jednak z wielką przykrością muszę oznajmić, że najnowsza część z serii "Homefront" jest kompletną stratą czasu, zwłaszcza w cenie około stówki, jaka widnieje na Steamie.