Bunt androidów i wszczepy-marzenie każdego polityka

in #polish5 years ago

“Łzy Mai” Martyny Raduchowskiej, czyli bunt androidów i wszczepy-marzenie każdego polityka.

Niewiele jest polskich książek utrzymanych w klimacie cyberpunku. Z tych starszych poleciłbym zdecydowanie świetne “Limes Inferior” Janusza Zajdla, ale to zdecydowanie bardziej dystopia. Z nowszych znana jest seria Gamedec autorstwa Marcina Przybyłka, ale akurat jej nie czytałem. Tak czy siak moda na cyberpunk ominęła Polskę. Pewnie dlatego, że w latach 80 mieliśmy nieco poważniejsze problemy, niż gwałtowny rozwój technologiczny i rozrastająca się kontrkultura, a polska tradycja SF oparta była głównie na bardziej klasycznym, mocno kosmicznym nurcie nawiązującym do dzieł Lema. Tak czy siak jako fan cyberpunku zastanawiałem się, czym różnić się może rodzima powieść w tym nurcie od tych zagranicznych. Cóż, chyba niczym. Bo “Łzy Mai” równie dobrze mógłby napisać Amerykanin, Chińczyk czy Włoch.

Okładka książki

2037 rok. Jared Quinn, porucznik Wydziału Zabójstw Policji New Horizon (swoją drogą tak samo jak książkowe miasto nazywa się mój router od UPC) dochodzi do siebie po zamachu terrorystycznym, który cudem udało mu się przeżyć. W ataku tajemniczej organizacji Equilibrium, żądającej powszechnego dostępu do reinsforyny, ginie cały jego zespół, a jego policyjna partnerka i android Maya buntuje się i ucieka. Reinsforyna, nowy lek, powoduje uzależnienie i psychozę u ludzi, pozwala też androidom odczuwać emocje. Trzy lata później Jared wraca do policji wyposażony w specjalne wszczepy, poprawiające możliwości jego organizmu. Rozpoczyna pracę nad rozwikłaniem zagadki dziwnego morderstwa, mogącego mieć związek z Mayą i jego przeszłością.

We “Łzach Mai” jest dużo tego, co uwielbiam w cyberpunku. Mowa o klimacie - poznajemy miasto przyszłości, New Horizon, opierające się całkowicie na użyciu zaawansowanej technologii. Nowinki techniczne mają ogromny wpływ na społeczeństwo, de facto je definiują na nowo. Na przykład patolodzy sądowi nie dokonują już autopsji, wyspecjalizowane mikroroboty skanują każdy mikrometr ciała, a sekcji zwłok zwanej wirtopsją dokonuje się w VR. Podobnych pomysłów jest wiele, razem tworzą one wiarygodną wizję świata przyszłości. Oczywiście wiele technologii, włącznie z istnieniem androidów, jest bardzo typowym dla cyberpunku motywem, a Raduchowska nie sili się na zbytnią oryginalność, ale nie jest to wada. Ciężko wymyślić jest coś nowego i przełomowego, w literaturze SF chodzi o to, by z grupy zużytych już pomysłów upichcić coś nie tylko świeżego, ale i smacznego. Autorce nieźle to wychodzi, ale miałem wrażenie, że wstawiła do powieści za dużo motywów, przez co czułem się, jakbym jadł ciasto ze zbyt dużą ilością rodzynek.

Mam dość mocno ambiwalentny stosunek do wykreowanych postaci - z jednej strony większość policjantów wyszła interesująco i z klasą, a już szczególnie towarzysząca protagoniście w śledztwie pani detektyw. Ma ona niepowtarzalny styl i klasę. Z drugiej strony sam główny bohater jest niezbyt wyrazisty, poza tym momentami podejmuje mocno impulsywne działania, niepasujące do doświadczonego porucznika policji. Irytująca też była jego hipokryzja w stosunku do technologii. Z jednej strony nie mógł zaakceptować wszczepów, które uratowały mu życie, z drugiej zaś bez problemu akceptował wszystkie inne, daleko niebezpieczniejsze technologie go otaczające. Mam wrażenie, że zabrakło tutaj Raduchowskiej nieco doświadczenia w konstruowaniu postaci po przejściach.

Absolutnym hitem okazały się dla mnie wszczepy SISE. Były to ulepszenia mózgu, bezpośrednio do niego podłączone, automatycznie czytające intencje oraz komunikaty pozawerbalne współrozmówców, a także tworzące setki scenariuszy rozmowy, dzięki którym osoba z SISE mogła osiągnąć założone przez siebie cele. Gdyby ktoś teraz wszczepił mi coś takiego, chyba podbiłbym świat i to efektywniej, niż Mózg z “Pinky and the Brain”. To jest ta technologia przyszłości, którą chciałbym mieć w życiu.

Dość mieszane uczucia mam w stosunku do fabuły. Nie było źle, “Łzy Mai” to solidny cyberpunk. Niestety jednak brak tu oryginalności. Raduchowska niby zadaje wielkie pytania o to, czym jest człowieczeństwo, ale nie zauważyłem w tym wszystkim przekonania. Słabo też wyszły niektóre elementy świata przedstawionego, których nie da się tłumaczyć technologią - mówię tutaj o efektach ubocznych zażywania reinsforyny. Psuły one dość spójną wizję przyszłości. Dużą zaletą “Łez Mai” natomiast jest język. Dużo tu nazw różnych substancji chemicznych, części ciała, czy skomplikowanych technologii. Oszałamiają one czytelnika, bo przypominają bełkot (zresztą tym one są, bełkotem quasi-naukowym mającym dobrze brzmieć), ale idealnie wprowadzają w klimat cyberpunku i brudnych miast przyszłości pełnych wszechobecnej technologii.

Nie zakochałem się w “Łzach Mai”. Nie porwały mnie one ani fabułą, ani światem przedstawionym, ani konstrukcją postaci. Ale wciągnąłem się w powieść, którą czytało się wartko i z dużą dozą przyjemności. Dzieło Martyny Raduchowskiej to solidna dawka cyberpunkowych motywów, zmieszanych w dość ograny, ale nadal zjadliwy sposób. Sporo tu nawiązań do różnych tekstów kultury oraz klasyków gatunku, które czytelnik z odpowiednią bazą kulturową wyłapie z przyjemnością. Na pewno sięgnę po kontynuację “Łez Mai”, powieść “Spektrum”, która wydana została niedawno, bo w październiku tego roku. Jeżeli druga część naprawi mankamenty pierwszej, na pewno zostanę z książkami Martyny Raduchowskiej na dłużej.

7/10


Sponsored ( Powered by dclick )
Introducing DCLICK: An Incentivized Ad platform by Proof of Click. - Steem based AdSense.

Hello, Steemians. Let us introduce you a new Steem B...

logo

This posting was written via
dclick the Ads platform based on Steem Blockchain.

Sort:  

Twój post został podbity głosem @sp-group. Kurator @julietlucy.

Coin Marketplace

STEEM 0.36
TRX 0.12
JST 0.039
BTC 69965.85
ETH 3540.49
USDT 1.00
SBD 4.71