Jak dostałem w mordę i zostałem punkiem

in #polish6 years ago (edited)

Czołem, tu Leniwiec. Dziś historia sprzed lat, nieco osobista i krwawa. Zapraszam!

Szalona i mroczna końcówka lat 80. W społeczeństwie buzuje, kolejne protesty i kryzys gospodarczy w końcu rozwalają komunę, młodzież znajduje swoje tymczasowe strefy autonomiczne na koncertach, próbach w piwnicach czy, jak we Wrocławiu, przebierając się za krasnale. Leniwiec chodzi do szóstej klasy podstawówki.

Mam to szczęście, że pochodzę z punkowego miasta. Niewielkiego, zaledwie kilkanaście tysięcy mieszkańców, jednak ulice lat 80. pamiętam jako pełne kolorów, dużych irokezów, agrafek i o dziwo w miarę dobrej współegzystencji różnych subkultur: punków, metali czy obecnych również w miejskim kolorycie skinów.

Grupy te, zgodnie z plemiennym rytuałem, musiały się zwalczać, jednak w praktyce bitwy odbywały się jedynie na koncertach. Wtedy następował spodziewany atak. Najczęściej grupą zaczepną byli skini, jako najbardziej radykalni i jednocześnie nie potrafiący w jednolity sposób wykształcić swojego modus operandi. Metale z punkami żyli w zgodzie. Najczęściej przecież chodzili na co dzień do jednej szkoły.

Magda i łysy

Jak wspomniałem, byłem jeszcze pacholęciem. Niewiele rozumiałem z tej całej miejskiej wojny. Słuchałem sobie wieczorem mdłego Jean Michael Jarre’a czy Vangelisa, którymi zaraził mnie ojciec. Siostra podrzucała mi znakomity Maanam czy pierwsze płyty Republiki, jednak chyba do takich dźwięków musiałem dojrzeć. Chodziłem natomiast do klasy z dziewczyną, rodzinnie powiązaną z lokalnym światem punka. Mimo wieku, chodziła w wytartej, lekko podartej kurtce, miała irokeza, którego musiała przez niektórymi lekcjami przygładzić, a zamiast kolczyków wpinała sobie agrafkę. Ot, moda akurat dla 12 latki :)

Lubiliśmy się, często rozmawialiśmy, jednak taki wygląd brudasa, z pozlepianymi włosami, nie był dla mnie - chłopca z dobrego domu - przykładem do naśladowania. Koleżance dajmy jej na imię Magda.

Magda miała kolegów. Łysych punko-skinów. Nie mogli się jeszcze określić, czy chcą bardziej być punkami czy skinami. Młodzieńcze rozterki. Przychodzili czasami na nasze osiedle (mieszkaliśmy z Magdą po sąsiedzku), siedzieli na ławkach i kurzyli szlugi. Odwiedzali również Magdę w szkole - trzeba było przecież coś zrobić z czasem podczas wagarów.

Właśnie podczas jednej z takich wizyt, dobrze pamiętam podczas lekcji historii, gdy nauczycielka wyszła coś załatwić, zupełnie jak kretyn, rzuciłem w stronę gościa i kolegi naszej Magdy, niewinne Punk is dead!. Trzeba być debilem, albo mieć dużo odwagi, by krzyknąć coś takiego. Ja zdecydowanie prezentowałem tę pierwszą postawę, a skutki tego jednego zdania ponoszę do dzisiaj.

Krew, ale nie łzy

Jak wiecie miłosierdzie nie jest najmocniejszą stroną punko-skina. Łysy bez zastanawiania, szybkim krokiem podszedł do mnie i pizdnął mnie w pysk. Przepraszam za określenie, ale słowa uderzył, walnął czy też chlasnął nie oddają dramatyzmu sytuacji. W klasie zrobiła się cisza. Wszyscy patrzyli na mnie i na krew płynącą z nosa i rozciętej wargi.
Łysy obrócił się na pięcie i jak gdyby nic, poprostu sobie poszedł. Koleżanka, chociaż też zdziwiona, też była na mnie zła. To był atak na jej plemię. Teraz to rozumiem.

Czemu tak krzyknąłem? Nie wiem. Czasami, gdy człowiek zaczyna dorastać różne dziwne pomysły przychodzą mu do głowy. Niestety najczęściej nie za mądre. Jednak patrząc po bardzo wielu latach na tę sytuację okazała się dla mnie brzemienna w skutkach. W pozytywnym znaczeniu.

Poznaj język przeciwnika

Postanowiłem poznać wroga. Drobnymi krokami wkręcałem się w muzykę: płyta po płycie. Część z nich była słaba, jak pierwsze płyty Sex Pistols, jednak wiele z nich okazało się perłami. Polski Dezerter, Armia czy Brygada Kryzys, amerykański Dead Kennedys czy The Exploited. Poznawałem także całą muzyczną okolica: nowa fala, Joy Division, Dead Can Dance czy pionierów, jak Velvet Underground. Chłonąłem nie tylko muzykę, ale i czytałem o historii powstania punka, zacząłem zdobywać ziny i oczywiscie artefakty punkowca. Poznawałem wspaniałych ludzi. Podobało mi się to. Irokeza co prawda nie miałem, ale moja grzeczna fryzurka na grzyba zmieniła się z jeża, a potem w długie pióra. Zimową kurtkę zmieniłem na lekko zdartą i sztruksowa, z nalepką któregoś z zespołów. Była też przypięta w spodnie agrafka.

Odkryłem, że punk to nie tylko dziwne ubrania i fryzury, ale również całkiem przemyślana w swoim chaosie, chociaż nieco destrukcyjna ideologia. To cudowni przyjaciele, którzy zawsze mieli fajny pomysłu i nowo płytę czy kasetę do posłuchania. Byliśmy pełni gniewu i bunt, ale też radośni i i ciekawi świata. Taka młodzieżowa odmiana no future.

A miasto? Nadal jest punkowe. Zmieniło się przez te lata, ale gdy dzisiaj tam wracam, z dumą patrzę na trzecie już pokolenie młodych panczurów, gniewnie idących ulicami, którymi i ja przed laty chadzałem z miną buntownika.

Punk is NOT dead! :) Zakrzyknę dzisiaj.

Tekst trochę off-topic, ale niech dołączy do postów konkursowch w ramach #tematygodnia, w kategorii 3: Polska muzyka punkowa - lata 80-te i 90-te

Peace and love @veggie-sloth

Zdjęcia z Pixabay

Sort:  

No i GITAROWO!

Bardzo fajne!

Dziękuję :D

A miasto? Nadal jest punkowe. Zmieniło się przez te lata, ale gdy dzisiaj tam wracam, z dumą patrzę na trzecie już pokolenie młodych panczurów, gniewnie idących ulicami, którymi i ja przed laty chadzałem z miną buntownika.

A co to za miasteczko? :)

A takie fajne... małe. Gdzie żaby kumkały w zielonych zaroślach i niosły pozytywną wibracje ;)

Pytałem z ciekawości, ponieważ to nieprawdopodobne, by w dzisiejszych czasach zobaczyć "punków" spacerujących po ulicach... ;)

Tam to się zachowało - jasne, to są zupełnie inne punki, tak jak czasy są zupełnie inne - jednak coś z klimatu zostało.

U mnie na osiedlu byli skini i punki, metalowców nie pamiętam. Potem ich jakoś zaczęłam zauważać, jak sama skumałam co nieco z muzyki. Sama zostałam raczej hippiską, po tym jak obejrzałam film the doors :D

hahah :D z hipisiątek z tomikami poezji Morrisona darliśmy łacha, zastanawiając się czy kapują o co w tekstach chodzi (jakbyśmy my kapowali ;) Dzieciaki jednak zabawne są :)

Oj są. Jak zaczęłam słuchać doorsów to nie rozumiałam ani słowa. Również dosłownie (nie znałam jeszcze angielskiego) - gdy Morrison śpiewał w the end: mother, I want you... to sądziłam, że tęsknił za matką :D Na filmie doznałam kilku prawdziwych wstrząsów.
A poezję M. zaczęłam tak naprawdę ogarniać w późnym liceum, w schyłkowej fazie zauroczenia jego urokiem osobistym ;D

HAHAHHA! :D Z tym The End to mnie rozwaliłaś :D A Light my fire to Poświeć mi Firerze... to moje autorskie tłumaczenie :) Film jest bardzo dobry, jak większość filmów O. Stone'a - również dzięki niemu poznałem bardziej doorsów, a potem już poszłoooo w Pink Floyd, Emerson Lake and Palmer, Jefferson Airplane itp :) Cały czas uważam, że to czasy najgorszej mody (Riebiata Cwiety i te okropne indianskie opaski na głowach) a jednocześnie największego rozkwitu myśli wolnościowej i nowych ideii!

No i spoko ;) Co mi przypomniało jak kiedyś przed lekcją religii też z czystej głupoty wypaliłam podobny tekścik (nawet nie wiedząc wtedy co znaczy) do przechodzącego starszego chłopca i a on tak jak u Ciebie mniej więcej szybkim krokiem podszedł i kopnął mnie w d... no w cztery litery. Także trzeba dzieciom tłumaczyć żeby nie gadały co im do głowy strzeli zwłaszcza jak nie wiedzą co gadają. A jak nie rodzic to już ich otoczenie nauczy. Ała. ;)

Prosiak jeden z niego był :P Nie wiedział, że dziewczynek się nie kopie?

Jak dla mnie to nikogo się nie kopie ;) ale cóż różne są człowieki ;)

Można tłumaczyć... myślisz, że mi rodzice nie mówili, bym uważał? Ale dzieciak głupi, chce sie popisać to potem skutki ponosi.. fizyczne :D Przynajmniej skuteczna metoda :D Ale żeby przemoc na lekcji religii? :D

Co poradzić na tzw. buraka ;) Swoją drogą przy okazji tej historii zastanawiałam się co też wyrosło z tego "uprzejmego" młodego człowieka, który młodszą dziewczynkę w tyłek kopie ;)

"Punk to brudas, punk to śmieć! Punk nie umarł, PUNK's NOT DEAD!"

Kurde wspomnienia wróciły i aż mi się tanim winem odbiło! 😉
Super tekst! 👌

A na zdrowie @foodini! :D Dzięki! :)

Go here https://steemit.com/@a-a-a to get your post resteemed to over 72,000 followers.

Bardzo fajny tekst, gratki :)
A te czasy były cudowne...

Dziękuję Ewo, czyżbyś też miała epizod z irokezem? :D

Ha ha... z irokezem nie... bałam się punków :P Metalowców też się na początku bałam ale jakoś ta muzyka w pewnym momencie poruszyła coś we mnie i tak mi zostało do dziś :)

A generalnie od dziecka byłam kształcona na muzyka klasycznego więc na pewno to była przyczyna mojego strachu przed inną muzyką i związaną z nią kulturą.

Dzisiaj już nie mam takich "muzycznych strachów" jak we wczesnej młodości a muzyka którą lubię jest różnorodna, czasem nawet bardzo - w zależności od nastroju. Drżenie kolan i motyle w brzuchu o podobnym nasileniu wywołują u mnie utwory Chopena, Michaela Jacksona, TSA i Metalliki :) Mam tez pewien sentyment do grupy KSU ;)

Z upływem czasu zbieram muzyczne wspomnienia, jest ich coraz więcej i są coraz bardziej zróżnicowane :)

PS. Ale się rozpisałam... ale przecież mówimy o muzyce...

Świetny zestawienie muzyczne! :D KSU, Ustrzyki, chłopaki do dzisiaj grają!
Muzykę klasyczną poznałem dopiero potem i zakochałem się w niej bez reszty. Od chorałów po Pendereckiego! :) Dzięki za fajny komentarz :)

Czyli też jesteś wrażliwy muzycznie (i nie tylko bo to idzie w parze), witaj w klubie :)

Odkryłem, że XXXX to nie tylko dziwne ubrania i fryzury, ale również całkiem przemyślana w swoim XXXXXX, chociaż nieco XXXXX ideologia. To cudowni przyjaciele, którzy zawsze mieli fajny pomysłu i nowo płytę czy kasetę do posłuchania. Byliśmy pełni gniewu i bunt, ale też radośni i i ciekawi świata. Taka młodzieżowa odmiana XXXXXXX.

Wstaw zamiast XXXów nieco inne słowa i możesz to dopasować do prawie każdego innego okresu, każdej innej subkultury.

No i to ciekawe jak czasem to kogo spotkamy, do kogo się zbliżymy lub chcemy się zbliżyć może kształtować nasze życie. Ile by było potrzeba, by to wszystko potoczyło się nieco inaczej i byś to Ty na wagarach walił w kinola jakiegoś kolesia? :-D

No właśnie... taka alternatywa rzeczywistość: Nie krzynąłem, nie dostałem w pysk, krew sie nie polała. Ciekawe czy dzisiaj bym był miłośnikiem Mandaryny lub co gorsza Taco Hemingwaya ;)

aa piękne, rzewne, dzikie czasy.
ja tez znałam taką Magdę, ja też!
i chodziłam z nią do klasy i wpadałam do niej po szkole,
a ona do mnie.
i miała swój urok i charyzmę.
po prostu męski sztos.
i chyba sie w niej trochę kochałam, albo tak mi sie wydaje.
no i była trochę groźna, trochę nieprzewidywalna, trochę buntownicza i nieziemsko inteligentna (pyskowała na lekcjach).

acha - i miała srebrnego walkmana!!!
no i oczywiscie była facetem, rzecz jasna.
tzn jest. nadal. (chyba).
(tak tylko popłynęłam na Twoim zmienionym imieniu :))

ach. te młodzieńcze zauroczenia.

ale MUZYKA została.
i garść wspomnień

noo... srebrny walkman to było marzenie! Jeszcze z funkcją automatycznej zmiany strony kasety :) Magdę spotkałem niedawno... Ma już nastoletnie córki i cały czas jest punkiem. Aż jej troche konsekwencji pozazdrościłem :)

Coin Marketplace

STEEM 0.29
TRX 0.12
JST 0.033
BTC 63457.41
ETH 3119.12
USDT 1.00
SBD 3.94