Leniwiec myśli (1): Odtrutka na FB, czyli miesiąc wśród Steemian

Rodzina mnie nienawidzi, ale przynajmniej mają nieźle ugotowane. Zamieniłem jedną truciznę na drugą. Jednak o ile ta pierwsza niespecjalnie wiele dawała, oprócz funkcji komunikatora i coraz bardziej zdartego scrolla w myszce, druga okazała się studnią bez dna, w której zanurzyć się można pośród fascynujących tekstów, dyskusji, tematów, historii, zdjęć i przepisów kulinarnych.

Pamiętam swój pierwszy post. Po angielsku, by złapać szerszy zasięg. Była to Prosta sałatka z kaszą gryczaną, swoją drogą pyszna! Nie oczekiwałem po tym tekście popularności na miarę J. Bibera, ale zupełny brak upvotów przyprawił mnie o sporą konsternację. Brzmi znajomo?

Oto małe podsumowanie pierwszego miesiąca na Steemie.

Chociaż z czasem nieco upada mit Steema w mojej głowie i nie myślę już o tej platformie tak idealistycznie, to jednak, po przefiltrowaniu żebro-votów i głupot, można nadal można czytać, czytać, czytać… Za to Wam dziękuję :) Że chce Wam się opisywać swoje historie, dzielić się przepisami na smakowitości, dawać porady dla początkującego kulturysty, czy robić konkursy, które wymagają jednak sporo pracy. Że nagrywacie filmy, które czasem są ciekawe, czasem trochę śmieszą, czasem też nudzą, ale to normalne w morzu treści. Że nie ma hejtu, a komentarze pod tekstami wnoszą zupełnie nową jakość w dyskusji internetowej i rozszerzają wątki, czego zawsze mi brakowało.

Również za to, że jesteście mili, pomocni, nie olewacie. Otoczyłem się na Steemie ludźmi, którzy wnoszą coś wartościowego do mojego tunelu rzeczywistości i chętnie czekam na ich teksty. Kilka razy mnie również zaskoczyliście, co w otaczającym zblazowanym świecie jest rzadkością. Mam nadzieję, że będzie tu Was więcej, i że więcej będzie również ciekawych tekstów. Dzięki jeszcze raz!

Trochę i mnie Steem zmotywował do pracy. Zamieściłem również kilka tekstów. Często choćby dla samego siebie. Gdy już będę stetryczałym dziadem, robot będzie mógł mi na dobranoc czytać wspomnienia z podróży. Moje teksty nie są może nie najlepsze, ale nigdy wcześniej specjalnie nie pisałem, więc i tak jestem dumny, że tyle stron udało mi się z czasem zapełnić. Pewnie mój styl i po polsku, i po angielsku (zgroza!) również się poprawi. Powoli jednak. Wszystko wymaga czasu i cierpliwości. Steem nauczył też nieco pokory - nie wszystko co myślałem zyskało Wasze uznanie, a czasem posty napisane niemalże w biegu cieszyły się jako taką popularnością. Jednak nie ma obawy, nie będę grał pod publiczkę.

Kilka kropli dziegciu

Sprawdzajcie swoje teksty merytorycznie i językowo. Rozumiem, że pisana w gorączce emocji notka może zawierać błędy, czy literówki. Luzik, no problem. Jednak od tego potem jest redakcja, by takie teksty były czytelne dla innych ludzi.Jednak już pisanie w tekście konkursowym Afryka to również kraj rozdarty ciągłą wojną domową jest grubym błędem, a nie tylko literówką.

W formule Steema jakoś nie wypada wytykać błędów, bo pachnie to kulkami na mole pani polonistki, jednak pamiętajcie, że po tygodniu nie będziecie mogli poprawić swoich tekstów, a po latach będziecie się łapali z trwogą za głowę. Warto więc 3 razy przeczytać i 2 raz sprawdzić (najlepiej w dwóch niezależnych źródłach). Czasem bardzo chcemy szybko opublikować swój tekst, sam tak mam, a już po chwili od naciśnięcia guzika Napisz zaczynamy znajdować braki czy literówki. Spokojnie, nie ma tekstów idealnych. Można go za dzień lub dwa poprawić… gdy już ochłoniemy po emocjach związanych z opublikowaniem nowego posta.

Patrz w stronę światła

W 30 dni moja reputacja wzrosła do 40. Nie wiem czy to dużo, czy mało. Staram się tymi cyferkami nie podniecać. Jakieś dudki wpadły, co raczej powoduje moje rozbawienie. Przez ten pierwszy miesiąc zarobiłem na sporą wegetariańską pizzę! Chętnie bym się z Wami nią podzielił.

Mam 100 followersów, z czego połowa to pewnie boty, albo martwi użytkownicy. Nie jest najgorzej i jest to dla mnie bardziej cenne :) Cieszę się, z każdego świadomego obserwatora, bo przynajmniej wiem, że nie piszę tylko, by zapełnić blockchain. Jest nadzieja, że moje posty upvotujecie szczerze, a nie na zasadzie upvote4upvote, czy choćby z litości ;)

Założyłem sobie również profil na Instagramie - zapraszam przy okazji, by innymi kanałami również polecać ludziom Steema. Nick ten sam. Trochę mam pomysłów na przyszłe działania tutaj, bo to w sumie niezła zabawa, a jest tyle historii jeszcze do opowiedzenia…
Zatem jak to się dzisiaj mówi, a czego do końca nie rozumiem w kontakcie.

Bywajcie zdrowi, piszcie świetne teksty i dobrze się odżywiajcie! :)

Peace and love @veggie-sloth

Fotografie: pixabay (RoyBuri, katja, Myagi)