Lepsza strona Belize

in #pl-artykuly6 years ago

IMG_20180226_132346327.jpg

O Belize można powiedzieć wiele złych rzeczy, ale nie zapominajmy, że każdy medal posiada dwie strony. Mijając niewidzialną granicę, którą wyznacza stolica - Belmopan, kraj przyjmuje zupełnie inne, znacznie lepsze oblicze. Im bliżej granicy z Gwatemalą byliśmy, tym ludzie byli bardziej otwarci, uśmiechnięci i językiem panującym był hiszpański, a angielski, po prostu ułatwiał komunikację.

Naszym pierwszym przystankiem, po tej lepszej stronie Belize, były dwa miasta połączone w jedno - Santa Elena oraz San Ignacio. Od samego wyjścia z kolorowego autobusu, poczuć można było przyjacielską aurę otaczających nas ludzi. Szybko zlokalizowaliśmy nasz hostel i udaliśmy się na mały reaserch po miasteczku.

IMG_20180221_140929_BURST8.jpg

Był to gorący okres przedwyborczy i przypadkowo trafiliśmy na paradę zwolenników partii, której kolorem rozpoznawczym była czerwień. Popatrzyliśmy na nich beznamiętnie i ruszyliśmy dalej.

IMG_20180221_144242933.jpg

W przydrożnym sklepiku zakupiliśmy lokalne nalewki robione z karambola (ang. star fruit) oraz z jakiegoś innego wesołego owoca (niestety pamięć do detali momentami nas zawodzi 😊). Dobrze, że zachowawczo nabyliśmy małe flaszeczki, bo trunki okazały się być niezbyt dobre, no ale, żeby to stwierdzić trzeba było spróbować. Po szybkiej degustacji poszliśmy dalej, aby chwilę później napotkać na naszej drodze najfajniejszych ludzi w całym Belize.

Starszy pan z duszą 18-latka prowadził wypożyczalnię kajaków i akurat czekał na zwrot sprzętu, gdy na niego wpadliśmy. Od słowa do słowa okazało się, że cena za wynajęcie akcesoriów na cały dzień była śmiesznie niska, więc z samiutkiego rana dnia następnego zjawiliśmy się ponownie, by popływać sobie trochę w górę i dół rzeki Macal, za cale 10$.

W górę płynęliśmy, dopóki rwący prąd nam na to pozwalał i nie obracał kajaka w poprzek. Płynęliśmy bez pospiechu, to znaczy, taki był plan, lecz czasem ambicja brała górę i wiosłowaliśmy szybciej, tylko po to, aby potem ześlizgnąć się z prądem w dół. Świat widziany z poziomu kajaka jest zupełnie inny niż ten widziany z brzegu. Ogólnie panująca cisza, spokój, szum wiatru i śpiew ptaków. Brzmi to banalnie, ale takich doznań poszukiwaliśmy. Po prostu, luzu, „obiadu” w terenie i spokoju.

IMG_20180222_144416262.jpg

Najlepszy kajak w Belize

IMG_20180222_141649330.jpg

Master Chef wersja terenowa

Gdy już myśleliśmy, że to koniec wrażeń na dzień dzisiejszy, to pan od kajaków, wraz ze swoimi kumplami, niespodziewanie zaprosili nas na małego grilla, okraszonego lokalnymi drinkami i jointami z marihuany, która w Belize jest całkowicie legalna i rośnie w każdym ogródku. Tak minęła nam reszta dnia. Był to wieczór pełen śmiechu, historii z podróży i obietnic, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Wedle zapewnień panów, oni nigdzie się nie wybierają, a ich „biuro” znajduje się nad rzeką, tuż przy moście, więc wiemy gdzie ich szukać. Gdyby ktoś był w Belize i potrzebował namiarów na kajaki to dawać znać! 😊

Z Santa Elena i San Ignacio przenieśliśmy się do San Antonio, wioski, która jest bramą do najmniej znanego i najmłodszego parku narodowego w Belize – Elijo National Park. Jedyne miejsce noclegowe jakie oferuje wioska znajdowało się w domu kobiety, która w prostej linii, z dziada pradziada jest potomkiem Majów. Opowiedziała nam historię o tym, jak jej wiekowa już mama potrafi komunikować się ze zwierzętami: pewnego dnia mama pomyślała, że zjadłaby sobie jednego z ptaków, które przylatywały na przydomowe drzewa. Z racji wieku i wysokości nie była w stanie upolować żadnego i zostało jej tylko je podziwiać. Swoim pragnieniem podzieliła się z kotem, który mieszkał razem z nimi. Następnego dnia, na obiad gotowała gołębia, którego upolował kot i przyniósł jej w prezencie. Brzmi to dość niewiarygodnie i banalnie, ale gdy słyszeliśmy tę historię z ust starszej pani, to byliśmy i wciąż jesteśmy przekonani, że prawdziwa więź miedzy Majami i zwierzętami istnieje. Nasza gospodyni sama przyznała, że również potrafi komunikować się z przodkami i duchami natury.

WP_20180225_001.jpg

Jedyny nocleg w okolicy. Posiadłość pani Majowej

Od naszej gospodyni dostaliśmy numer telefonu do Don Antonio, lokalnego przewodnika, który zna park narodowy jak własną kieszeń. Po szybkich negocjacjach hiszpańsko – angielskich ustaliliśmy cenę i ruszyliśmy na spotkanie. Preferujemy samotne włóczęgi, ale w tym wypadku, przy braku jakichkolwiek ścieżek przewodnik był niezbędny.

WP_20180223_005.jpg

Gdy dotarliśmy do punktu zbiórki, Don Antonio już czekał na nas, dzierżąc w dłoni maczetę. Celem na pierwszy dzień wędrówki był ukryty pośród dżungli wodospad, niedostępny bez przewodnika. Droga była dość łatwa i co najważniejsze, nie pod górę. Bez długich przerw, jakoś po 2 godzinach, dotarliśmy do celu. Szybki obiad w plenerze i wszyscy, wraz z Antoniem, znaleźliśmy się w krystalicznie czystej, górskiej wodzie.

IMG_20180223_141005311.jpg

Nagroda za trud wędrówki

WP_20180224_005.jpg
Don Antonio pokazał nam wiele drzew, których kora nadaje się do zaparzania zdrowotnej herbaty i z których można pić wodę

Wraz ze zmrokiem, zameldowaliśmy się w wiosce i po drodze udało się nam złapać stopa, żeby chociaż ostatnie 2km dać odpocząć nogom przed kolejną wędrówką. Czekała na nas przepyszna kolacja i najlepsza fasolka jaką jedliśmy podczas całej naszej wyprawy. Tak, podróżujemy już prawie 6 miesięcy i wciąż wspominamy to danie z wielkim rozrzewnieniem. A wydawać by się mogło, że to nic takiego, świeża fasola ugotowana na ogniu, w sosie własnym, do tego świeżo pieczone tortille z mąki kukurydzianej, ryż i platany. Po całym dniu chodzenia było to niebo w gębie. Przed spaniem jeszcze czekał nas zimny prysznic pod sufitem z gwiazd. Prysznic to za duże słowo, była to po prostu rura wystająca ze ściany, w „budynku”, który miał ich tylko cztery. Stało się na cegłówce, aby mieć czyste stopy po umyciu. Dość ciekawe doświadczenie i test sprawności fizycznej. Stać jedną nogą na cegle, gdy myje się drugą, a zimna woda leci na głowę. Jedynym światłem był księżyc i malutka latarka. Polecamy bardzo gorąco 😊

IMG_20180224_083546040.jpg

Zamglona wioska

Pobudka o 6 rano, szybkie śniadanie i wyjście na spotkanie z Antonio. Tym razem czekało nas ok 4-5h marszu w jedną stronę, do ukrytej jaskini w parku. Jeszcze 10lat temu nikt nawet o niej nie słyszał, a odkrył ją właśnie nasz przewodnik, z rodzicami kobiety u której nocowaliśmy. Wyglądało to tak, że cała trójka była na polowaniu, zaszli w głąb parku, w rejon, którego aż tak dobrze nie znali i zupełnie przypadkiem stanęli na wprost jej wejścia. Jak się okazało, w jaskini wciąż znajdują się dary, które przed wiekami Majowie składali swoim bogom. Wszystko było na swoim miejscu, odkrywcy niczego nie wynieśli oraz nie przestawili. Niestety z biegiem czasu się to zmieniło. Przy badaniach archeologicznych, część eksponatów została rozkradziona i nigdy już nie wróciła do swej pierwotnej lokalizacji. Don Antonio jest jedyną osobą, która potrafi wejść i wyjść cało z jaskini (nawiasem, byli już tacy co się tam gubili i Don Antonio musiał interweniować). Na naszą wyprawę zabrał swojego syna, w ramach nauki, aby mógł w przyszłości oprowadzać turystów i lokalnych, gdy jego już zabraknie. Póki co, wyprawa odbyła się bez lin, kasków i innych ochraniaczy. Jedyne co mieliśmy ze sobą to pożyczone czołówki i butelka wody.

WP_20180224_011.jpg

WP_20180224_014.jpg
Przed wejściem

Miejsce jest niesamowite i zapierające dech w piersiach. Czuliśmy się jak prawdziwi odkrywcy, dotykający żywego świadectwa historii w jej naturalnym i niezmienionym kształcie. Naczynia, narzędzia, ludzkie kości, to wszystko jest tam od setek lat. Miejsce to nie znajduje się nawet na oficjalnej liście jaskiń w Belize i bez pomocy Don Antonio się go nie odnajdzie. Poniżej zdjęcia z tego magicznego miejsca:

IMG_20180224_133802288.jpg

IMG_20180224_131420.jpg
A kto to tutaj wszedł :)?

IMG_20180224_134022579.jpg

WP_20180224_018.jpg

IMG_20180224_130703766.jpg

WP_20180224_032.jpg

Monikowe buty po wizycie w magicznym miejscu

Gdyby ktoś potrzebował namiary do Don Antonio, czy pani Majowej, to chętnie się podzielimy 😊

Ostatnim naszym punktem w Belize były już bardziej komercyjne i otwarte dla masowego turysty ruiny miasta Majów, Xunantunich, leżące bezpośrednio przy mieście San Jose Succotz. Aby się tam dostać, wystarczy przekroczyć rzekę małą pływającą kładką, przejść z 3km i jesteśmy na miejscu. To co nas ucieszyło, to brak zmasowanego ataku turystów i możliwość pospacerowania w spokoju miedzy budynkami. Siedliśmy na szczycie najwyższej świątyni i oglądaliśmy świat i całe miasto z góry. Międzyczasie byliśmy świadkami zaślubin w stylu Majowym.

WP_20180226_071.jpg
Najmniejszy prom świata

WP_20180226_062.jpg

Powiedziała TAK!

WP_20180226_070.jpg

WP_20180226_033.jpg

WP_20180226_027.jpg

I'm the lizard king

Po ceremonii powoli udaliśmy się w stronę wyjścia i tuż po opuszczeniu kładki udało się nam złapać podwózkę, praktycznie pod sam dom w Benque Viejo. Dosyć sporego tira prowadził kompletnie zalany gwatemalczyk, który miał problem z rozróżnieniem, która osoba w danym momencie do niego mówi. Podwiózł i podarował 5litrowy bukłak gwatemalskiej wody (wpierw myśleliśmy, że to gorzałka 😉).

WP_20180226_074.jpg

Tego wieczoru musieliśmy się spakować i przygotować do wyjazdu z Belize i przyjazdu do Gwatemali kolejnego dnia.

A Gwatemala przywitała nas tak jak żaden inny kraj do tej pory.

Bonusowe foto:

WP_20180226_072.jpg
Kokosik

WP_20180226_005.jpg

Panie, do Walencji pan nawet dojedziesz!

Do usłyszenia,

Suchy i Moniś

Sort:  

Świetnie się czyta, bardzo ciekawy wpis.
W pierwszej chwili, czytając opis pod zdjęciem pomyślałam, że to Ty się ożeniłeś w gwatemalskich okolicznościach przyrody, że Tobie powiedziała TAK :)

Jeśli już to Indianskich - Belizyjskich, Gwatemala była później :) dziękujemy za miłe słowa! :)

Przeczytać sobie taki post z rana, to po prostu już się nie da być negatywnym stworzeniem przez resztę dnia. Dzięki wielkie! Jesteście kochani! Pozdrawiam!

Dziękujemy za naprawdę miły odzew :) daje motywację!!

A jednak pozytywny finishz Belize ;)

Zazdroszczę magicznej jamy!

Pani Majowa :D
Wspaniale, że mogliście zobaczyć takie miejsce, jak ukryta jaskinia. Fajnie się Was czyta!

Śliczne kwiatuszki Moniś ;)

Coin Marketplace

STEEM 0.30
TRX 0.12
JST 0.033
BTC 64222.08
ETH 3135.29
USDT 1.00
SBD 3.99