Kilka słów o początkach kartelowej czekolady

in #polish6 years ago (edited)

IMG_4371.jpg

Pierwsza czekolada Kartelu Bez Kresu została zrobiona 21 lipca 2017 roku z prażonego ziarna z Dominikany. Było nawet zorganizowane specjalne wydarzenie z tej okazji. Przyszło kilkanaście osób, a czekolada wyszła bardzo dobra.

Najpierw było gremialne łuskanie, a potem każdy kręcił rączką śrutownika. To co wychodziło wrzucało się z powrotem do maszyny. Za którymś razem, pod wpływem temperatury, proszek zamienił się w półpłynną maź. Rozsmarowałem to na desce i wstawiłem do lodówki. Pół godziny później próbowaliśmy pierwszej kartelowej czekolady. Przez śrutownik przeszło jakieś 400 gram ziarna. Towar jednak szybko zniknął.

IMG_4355.jpg

Pierwsza kartelowa czekolada.

Skoro zatem czekolada rozeszła się, to trzeba było zrobić nową. W sierpniu postanowiłem wyprodukować kolejną partię. Okazało się jednak, że dystrybutor prażonego ziarna z Dominikany nie ma już go na stanie. Zacząłem szukać nowego dilera. Tak trafiłem na jakąś Niemkę, która handlowała surowym (czyli nieprażonym) ziarnem z Wenezueli...

IMG_3461.JPG

Pierwsze ziarno przemycone przez Kartel.

Kupiłem kilka kilogramów. Dziś żałuję, że tylko tyle. Było to bowiem najlepsze ziarno kakaowca jakie miałem w kartelowym magazynie. Smakowało wyśmienicie nawet nieprażone...

A jako, że nie miałem pojęcia o prażeniu, to rozpocząłem się produkcję surowej czekolady, czyli robionej z surowego ziarna kakaowca. Początek był koszmarny, choć nic tego nie zapowiadało. Zorganizowałem kolejne wydarzenie. Przyszło sporo osób. Łuskanie ziarna nie było proste, ale daliśmy radę. Gorzej było z mieleniem. Ziarno przechodziło przez śrutownik raz, drugi, trzeci, czwarty, dziesiąty, dwudziesty i nic. Przykręciliśmy śrubę. Było nieco lepiej. Niestety śrutownikowi nie wyszło to na dobre, bo się zepsuł. Chiński szajs - pomyślałem i kupiłem kolejny. Lepszy. Bo polski. Niestety spotkał go ten sam los.

IMG_4297.jpg

Śrutownik.

Z pomocą przyszedł @romualdd, który opracował nowy proces produkcyjny przy pomocy udarowego młynka do kawy. Dostarczona przez niego eksperymentalna czekolada spełniała wszelkie normy. Kupiłem więc nowy młynek i można było rozpocząć produkcję surowej czekolady.

I tu można by zapytać: A dlaczego surowej? Przyczyna jest prosta. Taka czekolada jest najzdrowsza - ma najwięcej właściwości, bowiem pominięcie procesu prażenia pozwala zatrzymać wiele korzystnych substancji.

Ziarno z Wenezueli szybko jednak zaczęło się kończyć i trzeba było zamówić nowe. Wybór padł na Wybrzerze Kości Słoniowej, Dominikanę i Ekwador. Ziarno kakaowca z tego ostatniego kraju jest ponoć najlepszy na świecie. Z ogromną ciekawością zrobiłem z niego czekoladę. Smakowała jak mydło. Może to przez nowy cukier trzcinowy? - pomyślałem i zrobiłem kolejną. Smakowała podobnie. Dojście do źródła tego stanu rzeczy nie zajęło mi zbyt długo. Otóż nie bez przyczyny ziarno się praży. Chodzi nie tylko o to, aby łupiny łatwiej (o wiele łatwiej!) odchodziły, ale przede wszystkim o smak. Prażenie sprawia, że ziarno jest bardziej czekoladowe i dlatego proces ten jest tak ważny. Ale to uświadomiłem sobie dopiero po kilku mydlanych tabliczkach...

O procesie produkcyjnym kartelowej czekolady pisałem już kiedyś, więc nie będę się powtarzał. Zobacz jaki >>>

PS. Jest to najprostszy przepis. Najlepsze receptury trzymam bowiem w sekrecie. I nie ma takiego upvota, który skłonił by mnie do ich ujawnienia.

Sort:  

Nie miałem (jeszcze) przyjemności być przy procesie tworzenia tego smakowitego dzieła sztuki (wszystko w swoim czasie), ale proces konsumpcji mam już zaliczony - towar z najwyższej półki!

Coin Marketplace

STEEM 0.27
TRX 0.12
JST 0.031
BTC 57111.61
ETH 2875.04
USDT 1.00
SBD 3.69