Pewna historia - Gdy w rodzinie pojawia się choroba - #3

in #polish5 years ago

Życie toczyło się dalej. Ciężko było ale jakoś wszyscy dawali sobie radę. Najgorzej było z ubrankami dla dzieci i zdrowym jedzeniem dla maluchów. Dobrze że Urszula była krawcową i potrafiła szyć ubranka dla dzieci. Andrzej po znajomości potrafił załatwić odpowiednią tkaninę i jakoś się kręciło.
choroba.jpg
zdjęcie:google.pl

Niestety to szare życie zostało zakłócone, było to nie lada wyzwanie dla Andrzeja i Urszuli. Mały Sławuś zaczął chorować. Urszula musiała stale brać zwolnienie lekarskie aby opiekować się ciągle chorującym synem.
Na początku były to same przeziębienia, później przerodziły się w ostre zapalenia płuc. Nie pomagały antybiotyki, bańki i inne znachorskie metody leczenia. Lekarze byli bez radni.
Sławek trafił do szpitala płucnego w Łagiewnikach. Lekarze eksperymentowali bo sami nie wiedzieli co mają robić. Co stan chłopca się poprawił to nagle zaczynało się z powrotem i tak prawie całe swoje dzieciństwo Sławuś spędził w szpitalu z krótkimi przepustkami na pobyt w domu. Miał dużo wujków i cioć. I tak czwartą klasę podstawówki skończył w szpitalu. Nie znał nawet dobrze swoich kolegów z podwórka i szkoły. Pomimo że wszyscy pozdrawiali go, przesyłali kartki, książki z wpisami szybkiego powrotu do zdrowia to nadal byli obcy dla niego. Za to szpital był jego drugim domem, nawet nie przeszkadzało mu to że mam z tatą przychodzą tylko raz w tygodniu po dwie godziny.

Lekarze rozkładali ręce, postanowili bez wiedzy rodziców zrobić bronchoskopie, co zamiast pomóc zaostrzyło chorobę. Kiedy Urszula dowiedziała się o zabiegu, zrobiła awanturę i w lipcu odebrała dziecko ze szpitala, wypisując go na własną prośbę. Pobyt syna w domu nie był złym pomysłem, jednak bardzo często mama musiała wzywać pogotowie. Sławek dusił się do tego stopnia że czasami prawie tracił przytomność. Za każdym razem rodzice nie godzili się na zabranie dziecka do szpitala, więc pomoc była tylko doraźna. Lekarze ostrzegali że może to skończyć się źle. Pogotowie może kiedyś nie zdążyć.

Dobra rada starszej Pani.

Był listopad - niedziela, ciepło jak latem, ludzie chodzili ubrani w krótki rękaw. Andrzej i Urszula razem ze Sławkiem poszli na spacer do Arturówka, po kilku godzinach w lesie zaczął się atak. Sławek zaczął kaszleć jak gruźlik, po chwili zrobiły mu się sine usta zaczynał się dusić.
Do próbujących ratować synka podeszła starsza pani i zaproponowała pomoc. A torby wyjęła swój inhalator i podała go dziecku. Po trzech wdechach Sławek zaczął oddychać równomiernie i głęboko.
Starsza pani spojrzała na rodziców i powiedziała:

- moim zdaniem państwa synek choruje na napadową astmę oskrzelową, powinniście państwo skorzystać z wizyt u lekarza u którego ja się leczę i moja cała rodzina. Niestety lekarz ten ma gabinet i przyjmuje tylko prywatnie. Wydacie państwo pieniądze ale nie pożałujecie.

Po czym zapisała na kartce adres, telefon lekarza i podała rodzicom. Rodzice bardzo dziękowali starszej pani, po czym wrócili do domu. Tego dnia rozmawiali razem bardzo długo, podjęli decyzję że Urszula z samego rana zamówi wizytę i spróbują leczyć syna prywatnie.

Coin Marketplace

STEEM 0.30
TRX 0.12
JST 0.034
BTC 64455.55
ETH 3147.84
USDT 1.00
SBD 3.94