You are viewing a single comment's thread from:

RE: Obyś cudze dzieci uczył?

in #polish6 years ago

przygnębiłam sie :(
gdy popatrzysz na to w ten sposób, czyli od zaplecza, to jakim małym trybikiem w tej całej złożonej machinie zła, okazuje sie być Dziecko, prawda?
tzn wieesz.. yghm.. -moje dziecko, Twoje dziecko, nasze ukochane dziecko przyjaciół etc.. :))

..bo już "banda rozwydrzonych dzieciaków" to jest inny temat! i to jest właśnie ta 3-cia strona medalu, warta pewnie kolejnej riposty (o czym napomyka przez chwile złowrogi tytuł tego artykułu :)
bo przecież dobrze rozumiemy, że pomijając już nawet finanse, to charakterystyka tego zawodu nie jest łatwa..
oj wielowymiarowy i trudny temat oświatowy..

a że płace niektórych, tak odpowiedzialnych społecznie zawodów - są tak upokarzająco niskie!.. to jest po prostu niemoralne.

Sort:  

Żeby nie było tak całkiem pesymistycznie.

Wielu nauczycieli, których znam, wielu dyraktorów (i ja jeszcze jako pracownik oświaty również) robi wszystko, żeby dzieci były chronione przed politycznymi przepychankami (teraz MY zrobimy lepszy sytem! a teraz MY!), nie odczuwały przynajmniej pod względem rozwijania kompetancji takich rzeczy jak obecność czy brak dodatkowych funduszy, trudności z organizacją pracy szkoły.
Ale oczywiście wychodzą sytuacje niekorzystne - dwuzmianowość, zmiany budynków szkół przy ostatnich przewrotkach, nauczyciel, który nie spełnia oczekiwań uczniów, rodziców, dyrekcji...

To prawda, że problemy są zwykle złożone i wielowymiarowe. Bywa tak, że rodzic uważa, że jego dziecko nie jest odpowiednio traktowane w szkole, a nie ma ku temu realnych przesłanek. Bywa tak, że nauczyciel to ewidentnie osoba, która nie nadaje się do pracy i też trzeba o tym jasno komunikować.

Jednak będzie pesymizm, ale z dobrym finałem.
Napiszę o przykładzie skandalicznym. W pewnej szkole średnej zatrudniony został nauczcie przedmiotu maturalnego. Pracował dobrych kilka lat, miał również wcześniejsze doświadczenie z innych szkół. Wyniki matur z tego przedmiotu były przez okres jego pracy po prostu złe. Szkoła zyskała opinię takiej "dla najsłabszych", zdolniejsza młodzież zaczęła umykać do innych szkół. Nauczyciel tłumaczył kiepskie wyniki tym, że do szkoły przyjmowani są najsłabsi uczniowie! I oto zaczęła się spirala pikowania szkoły w dół z wizją likwidacji w nieodległej przyszłości. W końcu w jednej z klas znalazło się kilkoro rodziców, którzy wierzyli we własne dzieci i jednocześnie mieli kompetencje, aby ocenić metody pracy i system oceniania stosowany przez nauczyciela. Przedstawili swoje obserwacje dyrekcji i w efekcie nauczyciela zwolniono. Ale, ale - po drodze odbyło się kilkanaście spraw sądowych, bo nauczyciel uważał, że zwalniany jest niesłusznie, a niektórzy z grona pedagogicznego i przedstewiciele rodziców naruszyły jego dobre imię. Sprawy przegrał. Okąd nie pracuje procentowe wyniki matur wzrosły razy dwa (!) - tak, mnożenie.
Wniosek - nie poddawać się. Jeżeli mamy wątpliwości co do pracy nauczyciela z dzieckiem, zachowywać drogę służbową - rozmowa z nauczycielem, rozmowa z dyrekcją, z organem nadzoru. Starać się nie ulec emocjom - fakty wskazujące na niedopełnienie obowiązków, błędy dydaktyczne nauczyciela to zawsze agrument twardy, łzy czy krzyki rodzica dla sądu nie będą żadnym argumentem.

I jeszcze o "bandzie rozwydrzonych dzieciaków". Najczęściej takim tekstem strzelają osoby postronne, starsze. Pamiętam taką sytuację w tramwaju - jechałam z klasą na łyżwy. Dzieciaki grzecznie stoją, bo klasa szósta, więc nie zajmowali miejsc starszym, rozmawiają, śmieją się. Nikt nie krzyczy, nie robi zamętu. I co w zamian? Ofuknięcia - "Autokar się najmuje na wycieczki!", "Ach ta młodzież!", "Wytrzymać nie można!". Hę?

Coin Marketplace

STEEM 0.29
TRX 0.12
JST 0.034
BTC 63173.85
ETH 3147.56
USDT 1.00
SBD 3.87